Śmierć w wyniku eksplozji ciężarówki wypełnionej materiałem wybuchowym poniosło 18 włoskich karabinierów (policja wojskowa), trzech żołnierzy i cywil. - Niestety, obawiamy się, że może być więcej ofiar - powiedział rzecznik dowództwa karabinierów w Rzymie, Alessandro Di Gruttoli. Dodał, że jest to prawdopodobnie pierwszy w historii atak na karabinierów w czasie ich służby poza granicami Włoch. We Włoszech zamach określono jako "nowy 11 września". Na gmachach publicznych w Rzymie opuszczono flagi do połowy masztu. Na znak żałoby Włosi wywieszali narodowe sztandary z okien mieszkań. Minister obrony Włoch Antonio Martino potwierdził liczbę ofiar i powiedział, że kilku z około 20 rannych jest w stanie ciężkim i że nie ustalono na razie dokładnej liczby ofiar wśród Irakijczyków. Nie wykluczył, że spod gruzów budynku, zburzonego wskutek zamachu, zostaną wydobyte ciała dalszych ofiar. Martino poinformował, że najprawdopodobniej zamach został zaplanowany i zrealizowany przez członków gwardii Saddama Husajna - fedainów. Nie wykluczył jednak, że był to atak irackich sunnitów, współdziałających z obecnymi na terytorium Iraku oddziałami terrorystów powiązanych z organizacją Al-Kaida. Prezydent Carlo Azeglio Ciampi nazwał zamach "podłym aktem terroryzmu". Premier Silvio Berlusconi oświadczył, że Włochy nadal "z całą determinacją" będą wspierały Irak "na drodze do demokracji". - Nic nie zmieni naszej woli niesienia pomocy temu krajowi, aby odrodził się i zbudował samorządną władzę, zdolną zagwarantować mieszkańcom bezpieczeństwo i wolność - powiedział. Część lewicowej opozycji we Włoszech domaga się natychmiastowego wycofania stacjonującego w Iraku kontyngentu, liczącego ok. 2300 żołnierzy. Duża część włoskich formacji podlegających dowództwu brytyjskiemu w południowej strefie stacjonuje w Nasirii, uchodzącej dotąd za względnie spokojną miejscowość. Eksplozja nastąpiła dzisiaj o godzinie 10.50 czasu lokalnego (8.50 czasu polskiego). Według świadków, ciężarówkę zdetonowano na wjeździe do kwatery. Zajmowany przez Włochów budynek został częściowo zburzony. - Był to samobójczy atak samochodem-pułapką we wjeździe do kwatery - opowiadał dziennikarz portugalskiego radia RDP. - Wszystko na tym terenie, wał zbudowany z dużych odrutowanych worków z ziemią, wszystko znikło. Część kwatery, biegnąca łukiem wokół miejsca, gdzie wjechał samochód, praktycznie się zawaliła". Dziennikarz oczekiwał na portugalskich żandarmów, których rząd w Lizbonie, mimo zamachu, postanowił wysłać do Nasirii, tak jak planowano dzisiaj wieczorem. - Wszystko jest jak było, nie ma żadnych zmian - powiedział agencji Lusa rzecznik Republikańskiej Gwardii Narodowej, Matos Sousa. W skład portugalskiego kontyngentu, którego wyjazd do Iraku odkładano wielokrotnie od czerwca, wchodzi 128 żandarmów, w tym cztery kobiety. Część grupy ma służyć w Nasirii wraz z włoskimi karabinierami pod brytyjskim dowództwem. Ubolewanie z powodu tragicznej śmierci włoskich żołnierzy wyraził papież Jan Paweł II. W telegramie adresowanym do prezydenta Włoch Ciampiego papież nazwał dzisiejszy atak w Nasirii "nikczemnym zamachem przeciwko żołnierzom włoskim, którzy wypełniają w Iraku szlachetną misję pokoju". Jan Paweł II "z całą stanowczością" potępił "nowy akt przemocy, który będąc kolejnym tragicznym w skutkach czynem popełnionym w tym niespokojnym kraju, nie sprzyja sprawie pokoju i odnowy". W telegramie Ojciec Święty wyraża solidarność "z żołnierzami i osobami cywilnymi zaangażowanymi w śmiałe zadanie na rzecz tak dotkliwie doświadczonego narodu irackiego", a także współczucie dla rodzin ofiar zamachu. Zapewnia o swej "gorącej modlitwie w intencji poległych". Wystąpienie ministra obrony, Antonio Martino, w obu izbach parlamentu poprzedziło krótkie wystąpienie premiera Silvio Berlusconiego. Szef rządu zaapelował o "dowód demokratycznej dojrzałości" i zaniechanie polemik w obliczu tragedii, która - jak powiedział - "zasługuje na solidarność wszystkich obywateli Włoch z siłami zbrojnymi". W obu izbach parlamentarzyści należący do różnych klubów poselskich wypowiadali się następnie na temat skutków politycznych zamachu w Nasirii. Były premier Włoch senator Giulio Andreotti zwrócił uwagę, że specjalna komisja parlamentarna powinna zbadać sytuację w Iraku, gdzie "wojna nigdy się nie skończyła" i gdzie "iluzją jest żądać zgody między głęboko zwaśnionymi grupami szyitów, sunnitów i kurdów". Andreotti przypomniał, że Irak jest "sztucznym państwem", stworzonym pod brytyjskim protektoratem, i że o głębokich różnicach między mieszkańcami poszczególnych obszarów na jego terytorium świadczy istnienie aż sześciu różnych rządów emigracyjnych. Przewodniczący opozycyjnej partii Lewicowych Demokratów Massimo D'Alema zażądał w Izbie Deputowanych dyskusji na temat polityki zagranicznej rządu Berlusconiego i weryfikacji strategii walki z międzynarodowym terroryzmem. Powiedział, że amerykański atak na Irak tylko zaostrzył konflikt na Bliskim Wschodzie. Jego zdaniem, rozwiązanie kryzysu można znaleźć jedynie w drodze negocjacji w ONZ, przy czynnej współpracy Unii Europejskiej. Podczas wystąpienia przedstawicieli rządu w Izbie Deputowanych członkowie opozycyjnej Partii Włoskich Komunistów zorganizowali przed budynkiem manifestację, domagając się wycofania wojsk włoskich z Iraku.