Policja strzelała do demonstrujących także w innych miastach, Ad-Diwaniji i położonej na południu An-Nasriji, w której w ciągu tygodnia zginęło 18 ludzi. W sumie od wtorku w protestach w ciągu tygodnia zginęło - według źródeł policyjnych i medycznych - co najmniej 81 osób. Według irackiej półoficjalnej Wysokiej Komisji ds. Praw Człowieka zabito 94 ludzi, ale agencji Reutera nie udało się tej liczby zweryfikować. Komisja podaje też, że rannych w ciągu tygodnia zostało 3 tys. ludzi. Do starć doszło po względnym spokoju, jaki nastąpił po zniesieniu godziny policyjnej. Na jeden z placów, na którym w poprzednich demonstracjach gromadziły się tłumy, wysłano kilkuset policjantów i funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa. Krwawe protesty Niepokoje w tym tygodniu były najkrwawsze od czasu ogłoszenia zwycięstwa w 2017 roku nad Państwem Islamskim i wstrząsnęły rządem premiera Adila Abd al-Mahdiego, powstałym jako gabinet technokratów w zeszłym roku. Na obecne protesty rząd zareagował niejasnymi obietnicami reform, ale jest mało prawdopodobne - zdaniem Reutera - by uspokoiły one Irakijczyków. Państwowa telewizja iracka pokazała w piątek na żywo spotkanie przewodniczącego parlamentu z - jak to określono - przywódcami protestu. Obiecał on poprawę sytuacji mieszkaniowej dla młodych ludzi i zwiększenie liczby miejsc pracy oraz pociągnięcie do odpowiedzialności tych, którzy zabili protestujących. Telewizja podała też, że przedstawiciele rządu spotkali się z przedstawicielami demonstrujących w Bagdadzie i w innych prowincjach, aby przedyskutować ich żądania, ale bez poinformowania, jak zareagowali na nie premier i prezydent Barham Ahmad Salih. Władze nie wyjaśniły, dlaczego zniosły godzinę policyjną. W sobotę po południu miał zebrać się parlament, ale posiedzenie w sprawie kryzysu zbojkotował blok wpływowego szyickiego duchownego Muktady as-Sadra. Sadr, którego koalicja uczestniczy w rządzie, poparł w piątek główne roszczenie protestujących i wezwał rząd Mahdiego do dymisji, "aby zapobiec dalszemu rozlewowi krwi". Wezwał także do "przedterminowych wyborów pod nadzorem ONZ".