Walki zwolenników al-Sadra z siłami koalicji trwają od ponad tygodnia. Minister spraw zagranicznych Iranu ujawnił, że Stany Zjednoczone oficjalnie zwróciły się do władz w Teheranie o pomoc w uspokojeniu sytuacji w Iraku. Iran już podjął się mediacji. Muktada al-Sadr opuścił dzisiaj okolicę meczetu w Nadżafie i przebywa w nieznanym miejscu - poinformowała irańska agencja IRNA, cytując jednego z rzeczników tego radykalnego przywódcy szyickiego. Amerykanie mówią, że ich celem nie jest sam Nadżaf, lecz Muktada al-Sadr, którego siły USA zamierzają schwytać lub zabić. Al-Sadr dał już jednak do zrozumienia, że może pójść na kompromis. Iraccy duchowni obawiają się, że atak wojsk USA na Nadżaf mógłby przekształcić obecną ograniczoną rewoltę jednej milicji szyickiej w powszechne powstanie szyickiej większości, w tej chwili nastawionej relatywnie proamerykańsko. Nie wykluczają też efektu domina i wystąpień szyitów w sąsiednim Iranie. Posłuchaj relacji Jana Mikruty - specjalnego wysłannika RMF do Iraku: Szyiccy członkowie Rady Zarządzającej proponują podobno, żeby USA rozważyły odstąpienie od planów aresztowania młodego, radykalnego duchownego w zamian za zakończenie buntu szyitów. Twierdzą, że amerykański cywilny administrator Iraku Paul Bremer wydaje się zainteresowany takim rozwiązaniem. Decyzja o ewentualnym aresztowaniu al-Sadra spoczęłaby w gestii Irakijczyków. Amerykanie wyjęli al-Sadra spod prawa i zapowiedzieli, że go "schwytają lub zabiją" za nawoływanie do zbrojnej walki z koalicją. Ciąży na nim także zarzut, że w kwietniu zeszłego roku zorganizował zamach, w którym zginął jego potencjalny rywal, umiarkowany ajatollah Abdel Madżid al-Choi.