Według rzeczniczki we wtorek rano pod budynek ministerstwa w Karradzie, dzielnicy Bagdadu zróżnicowanej pod względem religijnym, zajechały samochody z grupą ludzi ubranych w policyjne mundury. Napastnicy wkroczyli do budynku. Najpierw oddzielili kobiety od mężczyzn. Następnie nakazali wszystkim kobietom zgromadzić się w jednym pomieszczeniu i odebrali im telefony komórkowe. Z budynku wyprowadzili do 100 mężczyzn, w tym pracowników resortu edukacji, strażników oraz innych mężczyzn przebywających wówczas w ministerstwie. Według jednego ze świadków napastnicy skuli porwanych mężczyzn, kazali im wejść do około sześciu furgonetek i odjechali. - Wszystkie służby ministerstwa Spraw wewnętrznych zostały postawione w stan pogotowia w celu odnalezienia porywaczy - powiedziała rzeczniczka. Dodała, że na razie nie wiadomo, kto jest sprawcą tego największego w Iraku masowego porwania. Iracki minister szkolnictwa wyższego Abid Dhiab nakazał zamknąć wszystkie uniwersytety do czasu aż zostanie poprawiony stan bezpieczeństwa. Irackie MSW poinformowało, że kilka godzin po porwaniu uwolniono 3 osoby. Żadnej z nich nic się nie stało. Na polecenie resortu spraw wewnętrznych aresztowano pięć wysokich rangą funkcjonariuszy policji ze stołecznej dzielnicy, gdzie doszło do porwania. O zbiorowe uprowadzenia w Iraku podejrzewa się milicje religijne działające albo w porozumieniu z irackimi siłami bezpieczeństwa, albo z pomocą policji. Przedstawiciele amerykańskich władz i arabska mniejszość sunnicka o porwania szczególnie podejrzewa milicje związane z obecnie dominującymi szyickimi partiami religijnymi, które kontrolują irackie MSW. Na czele ministerstwa edukacji stoi członek głównego politycznego bloku arabskosunnickiego - Irackiego Frontu Zgody. Nieopodal zaatakowanego we wtorek budynku, w lipcu tego roku doszło do porwania około 30 działaczy sportowych. Również przebrani w policyjne mundury napastnicy uprowadzili wtedy m.in. szefa irackiego Komitetu Olimpijskiego, którego los do tej pory jest nieznany.