Gen. Bieniek nie chciał ujawnić szczegółów akcji. Wiadomo tylko, że została ona przeprowadzona przez koalicjantów, w tym Polaków. Andrzej Polaczkiewicz, rzecznik prasowy Jedynki Wrocławskiej, w której pracuje Kos, poinformował, że uwolniony czuję się dobrze i przebywa już w ambasadzie polskiej w Bagdadzie. - Rozmawialiśmy z naszym pracownikiem Jerzym Kosem. Czuje się bardzo dobrze. Rozmawiał też z rodziną w Polsce. Nie ma obrażeń. Dowiedzieliśmy się tylko, że został pogryziony prawdopodobnie przez psy. W ambasadzie ma zapewnioną opiekę - powiedział Polaczkiewicz. Jerzy Kos, a także pracownik firmy Radosław Kadri za kilka dni wrócą do Polski - poinformował rzecznik prasowy Jedynki. - Po konsultacjach z Jerzym Kosem uznaliśmy, że lepiej będzie jeśli wróci do kraju, do rodziny. Razem z nim przyleci również Radosław Kadri. Zastanowimy się teraz, czy zaproponujemy im powrót do Iraku za jakiś czas - powiedział Polaczkiewicz. Dodał, że stan psychiczny dyrektora biura jest nieciekawy. - Przed wyjazdem zapewnialiśmy go, że w Iraku jest spokojnie. Tymczasem porwano go i więziono w piwnicy w strasznych warunkach. Nie wiem, czy będzie możliwe, by zdecydował się na powrót - dodał rzecznik wrocławskiej firmy. Rzecznik wrocławskiej firmy potwierdził, że do odbicia Polaka doszło w miejscowości Ramadi. Kos był tam przetrzymywany w piwnicy. - To była brawurowa akcja służb specjalnych, Polaków i Amerykanów. Porywacze byli namierzani, kontrolowano ich rozmowy telefoniczne - dodał Polaczkiewicz. Dwaj Polacy, pracownicy Wrocławskiej Jedynki, zostali uprowadzeni 1 czerwca z siedziby firmy w Bagdadzie razem z dwoma irackimi ochroniarzami. Jednemu z Polaków, Radosławowi Kadriemu, udało się uciec z rąk porywaczy. Los Jerzego Kosa do dziś był nieznany. Uwolnieni dziś Włosi zostali uprowadzeni 12 kwietnia koło Bagdadu. Jednego z czwórki porwanych wtedy obywateli włoskich porywacze zastrzelili, gdy rząd w Rzymie odmówił spełnienia żądań porywaczy, by wojska włoskie opuściły Irak. Dowodzący siłami koalicji w Iraku generał Ricardo Sanchez poinformował, że całą czwórkę porwanych uwolniono podczas jednej operacji. Zaznaczył, że nie był to efekt negocjacji z porywaczami, choć obyło się bez wymiany ognia. Dodał, że zatrzymano paru porywaczy. - Wszyscy zakładnicy byli przetrzymywani w jednym miejscu na południe od Bagdadu. Zatrzymano tam różne osoby zamieszane w porwanie - powiedział Sanchez na konferencji prasowej. On także nie chciał powiedzieć, jacy żołnierze uwolnili zakładników. Włoski minister spraw zagranicznych Franco Frattini, cytowany przez Associated Press, powiedział, że operacja, do której doszło na obrzeżach Bagdadu, była wynikiem współpracy "sił włoskich i koalicyjnych", a także działalności włoskiego wywiadu. Frattini podkreślił na zwołanej pilnie konferencji prasowej, że nie było ani "negocjacji, ani rozlewu krwi, ani okupu". - Mogę się tylko cieszyć z wyboru dobrej strategii: absolutnej dyskrecji i niepodejmowania negocjacji z terrorystami - powiedział na wieść o zwolnieniu zakładników premier Włoch Silvio Berlusconi. - Zidentyfikowanie miejsca przetrzymywania zakładników pozwoliło na przypuszczenia, że jeśli poczekamy parę dni, to uda się dojść do porozumienia z przywódcami politycznymi i religijnymi - powiedział Berlusconi, opisując okoliczności uwolnienia zakładników. - Jednak takie porozumienie okazało się niemożliwe. Dlatego - i ponieważ widzieliśmy, że liczba osób, które pilnują zakładników, jest ograniczona, czyli że możliwa jest interwencja bez rozlewu krwi - wzięliśmy na siebie odpowiedzialność za sygnał do operacji i operacja została wykonana - dodał włoski premier. Przeczytaj też: Szef MON o sytuacji w Iraku Zobacz także: IRAK - raport specjalny