Deputowani reprezentujący Arabów, Kurdów i Turkmenów nie potrafili dojść do porozumienia w sprawie podziału władzy w wymieszanym etnicznie regionie wokół Kirkuku (na północy Iraku), gdzie znajdują się znaczne pokłady ropy naftowej. Większość ludności Kirkuku, przylegającego do irackiego Kurdystanu, stanowią Kurdowie, którzy nazywają Kirkuk "kurdyjską Jerozolimą" i chcą, aby miasto stało się częścią ich regionu autonomicznego. Tymczasem Arabowie i Turkmeni wolą, aby pozostało ono pod kontrolą władz centralnych. Iracki parlament po raz pierwszy zatwierdził ustawę w sprawie wyborów lokalnych pod koniec lipca. Na sali obrad nie było jednak kurdyjskich posłów, którzy nie zgodzili się co do sposobu przeprowadzenia głosowania w Kirkuku. Ustawę odrzucił prezydent Dżalal Talabani, więc trafiła ona z powrotem do parlamentu. Coraz bardziej prawdopodobne jest, że wybory zaplanowane na 1 października mogą się przesunąć na 2009 rok. Waszyngton uważa wybory lokalne za kluczowe dla pojednania między zamieszkującymi Irak grupami etnicznymi. Oprócz USA za tym, aby odbyły się one jak najszybciej, opowiada się ONZ.