Tłum zaatakował al-Choiego w meczecie Alego, jednym z najświętszych miejsc szyickich muzułmanów. Prawdopodobnie Al-Choi był w meczecie ze znajomymi, kiedy zauważył, że zagrożony jest Hajdar Kilidar. Al-Choi stanął w jego obronie i tym samym sprowokował tłum. Obaj zginęli od pchnięć nożem. Al-Choi od 12 lat mieszkał w Londynie, gdzie kierował rodzinną, międzynarodową fundacją charytatywną. Organizacja została stworzona, by uczcić śmierć jego ojca, który - po stłumieniu przez Saddama Husajna powstania szyickiego - zmarł w areszcie domowym. Al-Choi wrócił do Nadżafu dwa tygodnie temu. W nadziei na przywrócenie porządku w Iraku po upadku reżimu Saddama Husajna współpracował z koalicją. Jego nagły powrót i wyraźne poparcie Stanów Zjednoczonych, jakim się cieszył, wzbudziły ostrą krytykę ze strony innych frakcji szyickich, chcących przejąć władzę po upadku Saddama Husajna. Bratanek zamordowanego duchownego powiedział katarskiej telewizji Al-Dżazira, że zabójstwo miało na celu wywołanie walk wśród szyitów.