Stany Zjednoczone przeprowadziły naloty w północnym Iraku, gdy islamiści zbliżyli się na odległość ok. 30 minut jazdy do stolicy regionu, miasta Irbil; koncerny naftowe wycofały stamtąd część personelu i wstrzymały niektóre operacje. Władze Kurdystanu zapewniły, że "produkcja naftowa pozostaje niezmieniona i trafia zarówno na rynek krajowy, jak i zewnętrzny". W oświadczeniu napisano, że oczekiwany jest nawet wzrost produkcji w najbliższych tygodniach, "ponieważ zgodnie z planem modernizowana jest infrastruktura eksportowa". Całkowita kurdyjska produkcja ropy naftowej w czerwcu wynosiła ok. 360 tys. baryłek dziennie - podała Międzynarodowa Agencja Energii. Około jednej trzeciej było eksportowane, choć władze w Bagdadzie starały się zablokować sprzedaż poza swoim centralnym systemem. W związku z obawami w zakresie bezpieczeństwa loty do Irbilu wstrzymały Emirates Airlines. Także Air France-KLM, brytyjskie linie Virgin Atlantic i niemieckie Air Berlin poinformowały wcześniej w tym tygodniu, że będą omijać przestrzeń powietrzną Iraku ze względów bezpieczeństwa. Federalny Zarząd Lotnictwa (FAA) w piątek zakazał amerykańskim liniom latania nad Irakiem. Tego samego dnia precyzyjne bombardowania pozycji dżihadystów z Państwa Islamskiego rozpoczęło amerykańskie lotnictwo. Pentagon wyjaśniał, że islamiści wykorzystywali artylerię do ostrzału sił kurdyjskich broniących Irbilu, w którym mieści się amerykański konsulat i przebywa ok. 30 amerykańskich instruktorów wojskowych. Tymczasem tureckie towarzystwo Turkish Airlines ogłosiło w sobotę, że częściowo przywraca loty do Irbilu, ale tylko za dnia. W sobotę Stany Zjednoczone dokonały kolejnego zrzutu pomocy humanitarnej dla członków irackiej mniejszości religijnej - jazydów, którzy w górach w pobliżu miasta Sindżar ukryli się przed ofensywą islamistów. Rzecznik Pentagonu John Kirby powiedział, że amerykańskie lotnictwo zrzuciło dostawy żywności i wody