Dowództwo sil koalicyjnych w Bagdadzie potwierdziło śmierć jednego amerykańskiego żołnierza. Członek Rady Zarządzającej Abdel Aziz al-Hakim powiedział, że za zamachami stoją ludzie Saddama. - Z całą pewnością byli to jego zwolennicy. Tylko on mógł zrobić coś takiego - oświadczył al-Hakim. Inny członek Rady, Abd al-Zahra Osman Muhammad (znany też jako Izzedin Salim), ocenił, że zamachy są konsekwencją sukcesu konferencji donatorów w Madrycie.- Po madryckim spotkaniu, podczas którego Irak otrzymał zewsząd tyle pomocy, okazało się, że są ludzie, którzy chcą zaszkodzić nowemu Irakowi - powiedział Izzedin Salim. - Dla nich to, co budujemy, nowy porządek Iraku, nic nie znaczy. Wszystkie zamachy były samobójczymi zamachami bombowymi - powiedział na konferencji prasowej amerykański generał Mark Hertling. Seria potężnych eksplozji nastąpiła w odstępie kilkunastu minut. Naoczni świadkowie mówią o wybuchu samochodu-pułapki, prawdopodobnie ambulansu, w centrum miasta, tuż obok budynku, w którym znajduje się główna siedziba Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża. Kilkanaście minut później nastąpił drugi wybuch - w rejonie pobliskiej siedziby irackiego Ministerstwa Przemysłu. Według informacji agencji Reutera, w centrum miasta nastąpiły w sumie cztery eksplozje w różnych punktach. Celem dwóch były posterunki irackiej policji. Agencja pisze o atmosferze zastraszenia wśród mieszkańców i panującym w mieście chaosie. Naoczni świadkowie twierdzą, że pierwszy wybuch miał miejsce o godzinie 8.30 miejscowego czasu (o 6.30 polskiego czasu), kiedy mieszkańcy miasta śpieszyli do pracy. Zdaniem niektórych świadków, samochód użyty w ataku miał oznaczenia Czerwonego Krzyża. Inne źródła mówią, iż była to karetka pogotowia. Ochrona nie wpuściła pojazdu poza bramę budynku. Samobójca zdetonował ukryte w pojeździe materiały wybuchowe w odległości 20 metrów od siedziby MKCK. W miejscu wybuchu powstał krater o średnicy 3-4 metrów i głębokości ponad metra. Irakijczyk pracujący w sąsiednim budynku powiedział, że słyszał jedną wielką eksplozję, a potem dwie mniejsze. Gdy wybiegł na zewnątrz, zobaczył zabitych i bardzo wielu rannych. Powiedział, że w powietrzu latały odłamki samochodu, kawałki budynków i szczątki ofiar. Z budynków wokół głównej siedziby Czerwonego Krzyża wyleciały szyby. Na ulicach leżą kawałki tkanin i mebli. Rzeczniczka Czerwonego Krzyża Nada Doumani powiedziała polskim dziennikarzom, że jest jeszcze za wcześnie, aby postanowić o zawieszeniu misji jej organizacji w Iraku. - Jesteśmy zaszokowani tym, co się stało, jesteśmy zaszokowani liczbą ofiar, jesteśmy zaszokowani, ponieważ ofiarą ataku padł Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża. Nie rozumiem, jak można atakować taką organizację ani kto za tym stoi - powiedziała. Rzeczniczka nie była w stanie potwierdzić pogłosek krążących po Bagdadzie, że zamachu dokonano za pomocą karetki wyładowanej materiałami wybuchowymi. Świadkowie powiedzieli, że był to osobowy samochód marki toyota, który podjechał pod niewielki budynek będący główną siedzibą MKCK. Z relacji rzeczniczki wynika, że wnętrza budynku są całkowicie zniszczone. Na zewnątrz widać ślady silnej eksplozji; ściany są osmolone i popękane, a wszystkie okna powypadały. Okolica bagdadzkiej siedziby Czerwonego Krzyża, w centrum miasta, jest zablokowana przez wojska amerykańskie i iracką policję. Inny atak - na posterunek policji w dzielnicy Szaab - został przeprowadzony przez zamachowców z użyciem samochodu terenowego. Pojazd został ostrzelany przez strażników i eksplodował w pewnej odległości od posterunku, który najwyraźniej miał być celem zamachowców. Zniszczonych zostało kilka samochodów, zaparkowanych w pobliżu. W znajdującej się niedaleko szkole podstawowej, gdzie rozpoczęły się lekcje, dzieci wpadły w panikę. Ostatni wybuch miał miejsce o godzinie 18.17 czasu lokalnego. Na razie brak dokładnych wiadomości o lokalizacji wieczornego wybuchu. Amerykańska rzeczniczka wojskowa nie dysponowała informacjami na ten temat. W około 20 minut po wieczornej eksplozji nastąpiła druga, bardziej stłumiona.