Iracki minister handlu Mohammad Mehdi Saleh w wywiadzie, udzielonym dziennikowi Zjednoczonych Emiratów Arabskich "al- Chalidż", ostrzegł przed "straszliwym ciosem", jaki armia Iraku zadałaby Izraelowi w przypadku włączenia się tego kraju do wojny. Saleh jednocześnie oskarżył Stany Zjednoczone o "wspieranie terroryzmu i szkolenie na amerykańskim terytorium terrorystów w celu doprowadzenia do upadku rządów w Bagdadzie". - Stany Zjednoczone chcą, by Irak stał się nowym Afganistanem - prezydent Iraku Saddam Husajn nigdy jednak nie stanie się nowym Hamidem Karzajem - powiedział iracki minister, zachęcając prezydenta Busha do "przestudiowania historii Iraku, zanim uderzy na Bagdad". Dodał, że uderzenie amerykańskie przede wszystkim zjednoczy wszystkich Arabów. W czasie wojny w Zatoce Perskiej Irak wystrzelił na terytorium Izraela w sumie 39 rakiet typu Scud, zabijając dwie osoby i raniąc kilkaset. Pod presją USA - obawiających się reakcji arabskich sojuszników w wojnie kuwejckiej - Izrael nie podjął środków odwetowych. Izrael wyraził dzisiaj zadowolenie z przemówienia Busha. Rzecznik premiera Ariela Szarona, Azi Pazner, podkreślił przy okazji, że Izrael nie jest bezpośrednio zaangażowany w poczynania Stanów Zjednoczonych wobec Iraku, ale przygotowuje się do irackiego ataku rakietowego, takiego, jaki miał miejsce w 1991 roku. Kwaśniewski o ataku na Irak Jeśli Irak nie spełni oczekiwań społeczności międzynarodowej, to nie będzie innego wyjścia, atak będzie po prostu atakiem w obronie nas wszystkich - uważa prezydent Aleksander Kwaśniewski. Występując dzisiaj w radiu prezydent - komentując wczorajsze wystąpienie w ONZ prezydenta USA George'a Busha - powiedział, że ocenia je "bardzo dobrze", bo USA podjęły "szersze konsultacje". Prezydent sądzi, że jeśli Irak nie spełni warunków, "Rada Bezpieczeństwa i Narody Zjednoczone będą musiały się przychylić do propozycji amerykańskiej, czyli uderzenia wyprzedzającego". Zapytany, co będzie, jeśli nie będzie zgody ONZ na akcję, odparł: "Zobaczymy". Światowe komentarze do wystąpienia Busha na forum ONZ Prezydent Stanów Zjednoczonych na forum Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych dał Saddamowi Husajnowi wybór: zastosować się do rezolucji ONZ albo przygotować się na interwencję wojskową. - Nie możemy siedzieć z założonymi rękami w momencie, gdy niebezpieczeństwo jest coraz większe. Musimy podjąć działania w imię bezpieczeństwa, obowiązujących praw i nadziei ludzkości na przyszłość - mówił wczoraj prezydent USA w czasie wystąpienia na forum ONZ. Jego przemówienie wywołało falę komentarzy na całym świecie. Francuscy komentatorzy podkreślają, że Bush nie przedstawił żadnych nowych dowodów na to, że zagrożenie ze strony Iraku coraz bardziej rośnie. Nikt nie broni Husajna, ale znaczna część prasy wyraża obawę, że jeśli ONZ nie weźmie teraz sprawy w swoje ręce, to atak na Irak przerodzić się może w wymykającą się spod wszelkiej kontroli "prywatną wojnę George'a W. Busha". Paryż nigdy nie sprzeciwiał się interwencji zbrojnej przeciwko Saddamowi Husajnowi i to właśnie zostało jeszcze raz podkreślone. Prawdą jest jednak, że Francji zależy na tym, by ostateczna decyzja o ataku zaakceptowana była przez Radę Bezpieczeństwa ONZ. Wczoraj Bush zrobił ukłon w stronę ONZ i - według władz Francji - jest to duży postęp. Rząd Wielkiej Brytanii w stu procentach zgadza się z wystąpieniem amerykańskiego prezydenta. Zdaniem brytyjskiego ministra spraw zagranicznych Jacka Strawa, obowiązkiem ONZ jest teraz uchwalenie rezolucji, która pozwoliłaby międzynarodowej społeczności na skuteczne rozprawienie się z Saddamem Husajnem. Brytyjscy politycy z uwagą śledzili ton wystąpienia amerykańskiego prezydenta, by przekonać się, czy jest on rzeczywiście zainteresowany tworzeniem spójnej antyirackiej opozycji. Wielu polityków na Wyspach jest przekonanych, że USA już teraz przygotowane są wymierzyć samodzielnie cios Bagdadowi. Z ostatnich wypowiedzi Tony'ego Blaira wynika, że jedynym partnerem, na którego w tej sytuacji Stany Zjednoczone mogą liczyć, jest Wielka Brytania.