Do An-Nasirijji rząd skierował oddziały antyterrorystyczne, ponieważ policja uznała, że straciła kontrolę nad sytuacją, gdy doszło do wymiany ognia między demonstrantami i służbami bezpieczeństwa. W wyniku starć między antyrządowymi demonstrantami a irackimi siłami bezpieczeństwa zginęło w środę co najmniej siedem osób, a ponad 200 zostało rannych. Bilans ofiar śmiertelnych dwudniowych starć wzrósł tym samym do dziewięciu - podaje Associated Press. Oddziały antyterrorystyczne użyły ostrej amunicji i gazu łzawiącego, by odeprzeć demonstrantów, którzy usiłowali się wedrzeć na lotnisko w Bagdadzie. Protesty rozlały się na południowe prowincje kraju; demonstranci którzy krzyczeli, że chcą "upadku reżimu", podpalali budynki publiczne i należące do partii politycznych - podaje Reuters, nie precyzując, gdzie doszło do tych incydentów. Niemal w całym Iraku, włącznie z Bagdadem, dostęp do internetu był w środę prawie całkowicie zablokowany; wcześniej tego dnia okazało się, że Facebook, Twitter i Instagram oraz komunikator internetowy WahtsApp nie działają w całym kraju, z wyjątkiem półautonomicznego regionu Kurdystanu, który ma odrębną infrastrukturę sieciową. Południe Iraku jest bastionem szyickiej większości. Niewielkie manifestacje odbyły się także na północy w Kirkuku i Tikricie, podobnie jak we wschodniej prowincji Dijala. W Iraku od dłuższego czasu utrzymuje się napięcie wywołane brakiem miejsc pracy oraz nieregularnymi dostawami prądu i wody pitnej. Władze oskarża się o korupcję, blokującą odbudowę kraju po latach konfliktów religijnych i niszczycielskiej wojnie, w której pokonano dżihadystyczne Państwo Islamskie.