W USA dominuje przekonanie, że z biegiem czasu, w miarę zwiększania obecności wojskowej aliantów i wzmocnienia struktur zarządzania, sytuacja się uspokoi. Prasa w USA zauważa jednak, że ataki na amerykańskich żołnierzy w Iraku są coraz częstsze, coraz groźniejsze, coraz lepiej przygotowane. Nie ma prawie dnia, by dobrze zorganizowane grupy nie ostrzelały konwojów, patroli czy posterunków amerykańskich. Grupy te nie posuwają się jeszcze tak daleko, by nazwać to początkiem wojny partyzanckiej, ataki mają jednak wyraźnie zorganizowany charakter. W odpowiedzi na zamachy, alianci przeszukują domy, odbierają broń, odpowiadają ogniem, starają się też zamykać lokalne targi bronią. Na razie jednak te działania przynoszą ograniczone efekty. Jeśli ataków nie uda się powstrzymać, szanse na uspokojenie sytuacji w Iraku i rozpoczęcie jego odbudowy znacznie zmaleją.