Już wcześniej planowano, że w strefie centralno-południowej pozostanie jednostka zabezpieczenia medycznego, ale udział w wielonarodowej dywizji amerykańskich sił szybkiego reagowania jest niespodziewany i na pewno znacznie wzmocni siły stabilizacyjne. Prawdopodobnie to właśnie ok. 2,5 tys. Amerykanów będzie prowadzić w polskiej strefie wszelkie misje związane z poszukiwaniami ludzi dawnego reżimu czy reagować na akty terroru - dowiedzieli się reporterzy RMF FM, Jan Mikruta i Przemysław Marzec. Co prawda w skład polskich oddziałów wchodzą również dwie jednostki szybkiego reagowania, ale mają się one skupić przede wszystkim na misji stabilizacyjnej. Udział Amerykanów w dowodzonej przez Polaków dywizji oznacza dopływ pieniędzy z Centralnego Dowództwa. Na początek przekazano 2 mln dolarów na projekty humanitarne. Pula dowódcy dywizji to pół milion dolarów. Dowódcy brygad i batalionów dostali po 200 tys. Dzięki temu dowódcy w poszczególnych regionach, którzy mają jednocześnie uprawnienia administratorów, mogą bezpośrednio zlecać Irakijczykom wykonanie określonych prac. Tyszkiewicz: dwa miliony dolarów na odbudowę Dywizja wielonarodowa będzie dysponować dwoma milionami dolarów od tymczasowej administracji w Iraku, przeznaczonymi na odbudowę infrastruktury, podniesienie standardu życia Irakijczyków, odtworzenie policji i wojska. - Dwa miliony dolarów od CPA (Coalition Provisional Administration) są przeznaczone na najpilniejsze projekty związane z odtwarzaniem infrastruktury, podnoszeniem poziomu życia, na szkolenia, tworzenie policji, nowej armii, obrony cywilnej - powiedział dowódca dywizji gen. Andrzej Tyszkiewicz. Pieniędzmi na odbudowę instytucji państwowych, lecznictwa, szkolnictwa, wodociągów, energetyki dysponują także dowódcy związków taktycznych odpowiedzialnych za poszczególne prowincje. Fundusz ma być systematycznie odnawiany. Tyszkiewicz zaznaczył, że jednym z założeń jest, by projekty wychodziły od lokalnych przywódców. - Sami też będziemy określali priorytety. My jesteśmy na przykład bardziej zainteresowani formowaniem nowej armii czy obrony cywilnej niż mała lokalna społeczność - dodał. Tyszkiewicz odniósł się też do dzisiejszego incydentu w Karbali, gdzie w stronę dowództwa bułgarskiego batalionu, odpowiadającego za prowincję, wystrzelono pocisk z granatnika przeciwpancernego. - Wiele przemawia za tym, że za tymi atakami stoją lojaliści Saddama Husajna. Dowody zebrane po innych akcjach wskazują, że zamachów dokonują ludzie, którzy nie pogodzili się ze zmianami, próbują zmusić nie tylko nas, ale i Irakijczyków, do powrotu do starego reżimu, co jest absolutnie niemożliwe - powiedział polski generał. - Rozmawiamy o tak małym incydencie, w którym pocisk nawet nie wybił szyby, podczas gdy znacznie poważniejsze ataki mają miejsce w północnej części Bagdadu. Do takich drobnych incydentów powinniśmy się przyzwyczaić - dodał. Kilka godzin przed incydentem w Karbali, wczoraj wieczorem z broni maszynowej ostrzelano siedzibę tymczasowych władz koalicyjnych w strefie środkowo-południowej w Hilli w prowincji Babil. Na początku tygodnia kilka pocisków moździerzowych spadło, nie wyrządzając nikomu krzywdy, w pobliżu polskiej bazy logistycznej w Karbali. Tyszkiewicz spotkał się w Camp Babylon ze specjalnym wysłannikiem Filipin na Bliski Wschód ambasadorem Royem A. Cimantu. Filipiny przysłały do Iraku kontyngent żołnierzy i policjantów.