Zamachowiec-samobójca wjechał samochodem wypełnionym materiałami wybuchowymi do namiotu, w którym rodzina zmarłego szyity przyjmowała kondolencje, i spowodował wybuch. Według jednego ze świadków, wśród rannych jest szef rady gminnej i jego dwaj bracia. Do szpitala w Bakubie (60 km od Bagdadu) przewieziono dotychczas 10 rannych. Inne ofiary przetransportowano do szpitala w Mokdadija, położonej bliżej miejsca zamachu. Kilka godzin wcześniej samochód-pułapka wybuchł na targowisku w południowo-wschodniej dzielnicy Bagdadu - Dżisr Dijala (Most Dijala), zabijając co najmniej 13 ludzi. 15 osób zostało rannych. Później zabitych zostało pięciu żołnierzy amerykańskich. Zginęli w dwu atakach bombowych koło Bajdżi, 200 km na północ od Bagdadu. Również w sobotę kierowany przez terrorystę-samobójcę samochód eksplodował obok konwoju policyjnego w Bagdadzie, raniąc dwóch funkcjonariuszy i ośmiu cywilów - podała policja. Wczoraj dokonano zamachów na meczety w mieście Chanekin. Terroryści wysadzili się w powietrze w trakcie piątkowych modłów. Budynki zostały niemal całkowicie zrównane z ziemią. W ostatnim czasie w Iraku nasiliły się akty przemocy, co wiązać należy z wyznaczonymi na 15 grudnia wyborami parlamentarnymi. Amerykanie mają nadzieję, że przyczynią się one do ustabilizowania sytuacji w Iraku. Sunnicka mniejszość, z której pochodzą inspiratorzy terrorystycznej kampanii, obawia się utraty swej tradycyjnej dominacji politycznej na rzecz szyitów i Kurdów. Problem Iraku ma też swój międzynarodowy aspekt. W krajach, które mają nad Tygrysem i Eufratem swoje wojska, toczy się dyskusja na temat terminu wycofania sił. Amerykański Kongres odrzucił rezolucję, wzywającą do natychmiastowego wyjścia żołnierzy USA z Iraku. W Polsce z kolei szef MON zapowiedział, że w grudniu polski rząd zajmie się ustaleniem terminu zakończenia misji w Iraku. Zobacz także: IRAK - raport specjalny