Do wypadku doszło około godz. 10.00 rano lokalnego czasu w okolicach miejscowości Mahawil. Zaatakowany został polski patrol rozminowania składający się z 18 żołnierzy. Żołnierze jechali na patrol trzema samochodami, gdy pod jednym z nich eksplodowała mina. Według dowódcy wielonarodowej dywizji, gen. Andrzeja Tyszkiewicza, nieznani sprawcy zdalnie zdetonowali ładunek wybuchowy umieszczony wcześniej na drodze. W rejon zdarzenia wysłana została śmigłowcem medyczna grupa ratunkowa. Udał się tam również zastępca dowódcy Międzynarodowej Dywizji Sił Stabilizacyjnych Centrum-Południe gen. bryg. Bronisław Kwiatkowski. Dowodzący patrolem chor. Tomasz Kloc został ranny w udo; ma przerwaną tętnicę oraz wylew. Drugi - starszy sierżant Bogusław Wąsik, kierowca samochodu - odniósł lekkie obrażenia. Ciężej rannego sapera amerykański śmigłowiec ewakuacji medycznej przetransportował do Bagdadu. Drugi z rannych został opatrzony na miejscu i odtransportowany do jednej z baz. Rodziny poszkodowanych zostały poinformowane o wypadku. - Patrol był dobrze przygotowany i prowadzony zgodnie z procedurami - uważa gen. Tyszkiewicz. Zgodnie z zasadami bezpieczeństwa, konwój jechał środkiem jezdni. Atakujący konwoje zwykle umieszczają ładunki wybuchowe w rowach, na poboczu drogi. Samochód ciężarowy, którym jechali poszkodowani, ma uszkodzone jedno koło, zbiornik paliwa i układ chłodzenia. Minister obrony narodowej Jerzy Szmajdziński podkreślił, że trudno powiedzieć, czy było to zdarzenie przypadkowe, czy wymierzone w Polaków z premedytacją. Podkreślił, że będzie to wymagało badań i dochodzenia. - Mamy do czynienia z coraz większą profesjonalizacją działań terrorystycznych - ocenił. - Przyjmuję raczej wariant gorszy, że to chodzi o siły stabilizacyjne, które czasami rozróżnia się (czy to są Amerykanie, czy inni) ale w większości przypadków takiego rozróżnienia terroryści nie prowadzą - uznał. W ciągu ostatnich miesięcy doszło do kilku podobnych ataków. Najbardziej tragiczny, w którym zginął polski żołnierz - major Hieronim Kupczyk z XII Brygady Zmechanizowanej ze Szczecina - miał miejsce 6 listopada. Ostrzelany wtedy został polski konwój z szesnastoma żołnierzami, gdy wracał z amerykańskiej bazy Dogwood do Obozu Babilon. 20 listopada ładunek wybuchowy eksplodował obok samochodu jadącego w polskim konwoju wojskowym z Bagdadu do Babilonu. W samochodzie wyleciały szyby, ale nikomu nic się nie stało. W listopadzie doszło też do ostrzelania reporterki tygodnika "Wprost" Agaty Jabłońskiej na drodze łączącej Bagdad z Al-Hillą, na wysokości bagdadzkiego lotniska. Dziennikarka została trafiona w plecy, ale ochroniła ją kamizelka kuloodporna. W październiku polskie konwoje kilkakrotnie były ostrzeliwane z granatników i broni palnej. Nikomu nic się wtedy nie stało.