Agnieszka Waś-Turecka: Według wyliczeń Komisji Europejskiej, do 2050 roku liczba afrykańskich migrantów podwoi się i dojdzie do około trzech milionów rocznie. Zjawisko to spotęgują zmiany klimatyczne. Czy jako IOM przygotowujecie się na tę nową falę migrantów? Ana Fonseca, szefowa marokańskiego oddziału Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji: - Wpływ zmian klimatycznych na mobilność nie jest nowy dla naszej organizacji. W zasadzie na 95 proc. jestem pewna, że jako pierwsi na świecie stworzyliśmy specjalny dział poświęcony tej kwestii. Punktem zwrotnym dla tego tematu było przyjęcie Porozumienia paryskiego, w którym związek mobilności i warunków klimatycznych został potwierdzony. Był to duży krok, ponieważ uznanie zależności między nimi dało impuls i podstawę do opracowywania i rozwijania konkretnych inicjatyw. Sama pochodzę z Portugalii, gdzie też mamy kłopoty z procesem pustynnienia, który wpływa praktycznie na wszystko, od rolnictwa po możliwości zawodowe młodych ludzi. Niedługo takie problemy będą powszechne dla większości krajów. Najpierw będzie to odczuwalne na terenach wiejskich, ponieważ zanim jeszcze pomyślimy o migracji międzynarodowej, mamy migrację wewnętrzną - z obszarów wiejskich do miejskich. Dopiero potem poza granice kraju. Jak w ten obraz wpisuje się Maroko? - Wydaje mi się, że ta sprawa leży Maroku na sercu, ponieważ ten kraj jest i będzie tym problemem bezpośrednio dotknięty. Niedawno mieliśmy tutaj COP22. Jako IOM zapewnialiśmy szkolenia nie tylko dla urzędników państwowych, ale też np. pracowników naukowych, poświęcone zmianom klimatycznym i mobilności. Maroko ma duże doświadczenia, jeśli chodzi o międzynarodową migrację spowodowaną nie tylko zmianami klimatycznymi. Zazwyczaj chodzi przecież o brak możliwości ekonomicznych czy zagrożenie bezpieczeństwa. Co jeszcze robicie oprócz szkoleń? - Chcę zaznaczyć, że szkolenia opierają się generalnie na doświadczeniach IOM, nie tylko z Afryki, ale też z Azji czy Ameryki Łacińskiej. Złożyliśmy to wszystko w całość. To uwrażliwia ludzi, uświadamia. Urzędnicy czy inni decydenci zaczynają się zastanawiać, co można zrobić na poziomie władz, z praktycznego punktu widzenia, we współpracy z różnymi partnerami. To potem skutkuje najróżniejszymi programami, bo przecież każdy kraj rozwija swoją własną dynamikę. Czy można założyć, że za - powiedzmy - 50 lat będzie więcej migrantów przemieszczających się z powodu zmian klimatycznych niż z jakiegokolwiek innego powodu? - Zadajesz bardzo wizjonerskie pytanie, na które nie mogę odpowiedzieć. Jeśli na świecie będzie pokój... To wyzwanie, które wymaga wspólnej odpowiedzi krajów tranzytowych, osiedlenia i pochodzenia. Musi być międzynarodowa odpowiedź na przyczyny, z powodu których ludzie się przemieszczają. A zmiany klimatyczne są jedną z nich, choć oczywiście nie jedyną. Do tego dochodzi brak perspektyw ekonomicznych, zawodowych, wykształcenia, brak bezpieczeństwa, konflikty zbrojne... Ważna sprawa to brak długofalowych działań rządów. Większość programów dotycząca migracji to nadal programy na rok czy kilka lat. Na przykład w Europie. Politycy patrzą na migrację z perspektywy najbliższych wyborów. Nie ma długofalowych strategii. Czyli, jak ocenia pani obecną politykę migracyjną UE? - Jestem w Maroku, więc o tym konkretnym kraju wolałabym mówić. Rabat ma obecnie dużą dynamikę w relacjach z UE - partnerami na poziomie rządowym, pozarządowym, naukowcami czy różnymi stowarzyszeniami. Ale na przykład UE wyszła z inicjatywą, by tworzyć w Afryce tzw. "regionalne platformy rozładunkowe", czyli ośrodki, do których zwożeni byliby migranci. To dobry pomysł? - Nie wdrażamy tego pomysłu. Wiem. Kraje Afryki Północnej są temu przeciwne. Maroko też. Ale tak ogólnie - UE tym pomysłem idzie w dobrym kierunku? - Nie mogę na to odpowiedzieć. Natomiast sytuacja na Morzu Śródziemnym na pewno wymaga międzynarodowej reakcji, po pierwsze, by ratować ludzkie życie, a po drugie, by znaleźć trwałe rozwiązania w krajach pochodzenia migrantów. Dodatkowo, państwa, do których migranci zmierzają, muszą zrozumieć, że im bardziej restrykcyjną politykę prowadzą, im bardziej zamykają oczy na migrację - "nie, to się nie dzieje; odejdźcie; to inwazja" - tym bardziej żyją w oderwaniu od rzeczywistości. To populizm. Poza tym trzeba pamiętać, że jednak większość migrantów przemieszcza się w obrębie regionu, a nie od razu do Europy. Restrykcyjne polityki obliczone na to, by nie wpuszczać do siebie migrantów, są nieskuteczne, ponieważ nie niwelują przyczyn, dla których ludzie decydują się wyjechać. Upolitycznienie migracji, fakt, że stała się kwestią, przez którą przegrywa się lub wygrywa wybory, a jednocześnie nierozpatrywanie jej w kategoriach społecznej szansy, uniemożliwia opracowanie długofalowej strategii, która odpowiedziałaby na przyczyny migracji i jednocześnie stworzyła skuteczny sposób zarządzania przepływem osób. Czyli obecna polityka UE, w tym Włoch czy Polski... - Nie wspominałam o żadnych konkretnych krajach. Ale ja zapytam o konkretne kraje - ta polityka jest krótkowzroczna? - Nie chcę porównywać państw. Każde jest inne. Każde ma odmienną perspektywę. UE jest blokiem różnych krajów, a przez to różnych perspektyw. Na przykład Portugalia dobrze sobie radzi. Przyjmuje uchodźców, akceptuje migrantów, integruje ich. Uznaje, że mobilność może być ważna dla części regionów, np. obszarów wiejskich. Na przykład mieliśmy wioski na północy kraju, które się wyludniały, a teraz znów ktoś tam mieszka. Ci ludzie pracują, przynoszą swoją kulturę, umiejętności, kuchnię. Ta interkulturowość może być bogactwem dla społeczeństwa. Ale Europa też ma swoje ograniczenia. Raport naukowców z Columbia University z grudnia 2017 roku mówi, że przy obecnych trendach klimatycznych, do 2100 roku do Europy będzie przybywać milion migrantów rocznie. - Nie znam tego konkretnego badania. Ale powiem tak - liczby są ważne, ale nie skupiajmy się tylko na nich, bo nie pokazują całościowo zjawiska. Jednak można z nich układać prognozy. - Przewidujemy np., że jeśli nie odpowiemy na przyczyny migracji, to ludzie nadal będą się przemieszczać. I jeśli nie zaakceptujemy mobilności, nie damy legalnych możliwości migracji, to ludzie będą migrować nielegalnie, ryzykując życie, wykorzystywani przez przemytników, gwałceni. Będziemy tylko zasilać siatki przestępcze, które tylko czekają na to, by państwa prowadziły coraz bardziej restrykcyjną politykę. Czy naprawdę chcemy tego, by to przemytnicy zarządzali migracją, jeśli może być ona dla nas dobra? Czy może wreszcie zaczniemy na poważnie rozmawiać o tym, jak odpowiedzieć na mobilność w pozytywny sposób? A nie tylko mówić "nie", bo to nie działa. W Maroku przebywa obecnie 100 tysięcy migrantów. W 2013 roku rząd wprowadził Narodową Strategię Imigracji i Azylu. Po kilku latach można już ocenić, czy się sprawdziła? - Wprowadzając strategię, Maroko podeszło do problemu globalnie. Zajęto się kwestiami ochrony praw człowieka, przemytnikami, dostępem do usług. To dobre i ważne narzędzie, które jako IOM w pełni wspieramy. Strategia dała nam punkt zaczepienia i odniesienia. Teraz w naszych programach możemy bardziej efektywnie przyczyniać się do jej realizacji. Maroko prowadzi kampanie regulujące status migrantów. Teraz jesteśmy w trakcie drugiej. Objęto nimi przede wszystkim kategorie wrażliwe, np. kobiety i dzieci, bo trzeba podkreślić, że Maroko - oprócz tego, że jest krajem tranzytowym dla migrantów - często jest też krajem docelowym. W tym zakresie też pomagacie? - Tak. Zajmujemy się też organizacją dobrowolnych powrotów, przy czym pomagamy wówczas przezwyciężyć przyczyny, które sprawiły, że ci ludzie wcześniej opuścili swoje domy. Migracja nie jest trudnym zjawiskiem, ale złożonym. Dlatego m.in. współpracujemy z lokalną szkołą dziennikarską. Staramy się uświadamiać ich w temacie migracji, by uniknąć artykułów skupionych na populistycznych hasłach, samych liczbach czy "o Boże, nadchodzą!". Nie będziemy potrafili stworzyć dobrej odpowiedzi na migrację, jeśli nasze władze i społeczeństwa nie będą dobrze wyedukowane. Czyli, jak powinno się pisać o migracji? - Twoje pierwsze pytanie dotyczyło zmian klimatycznych. Czyli już prezentujemy szerszy kontekst tego, dlaczego ludzie się przemieszczają. Co jest lepsze - zamknąć granice i udawać, że to się nie dzieje, czy przeanalizować przyczyny migracji i zastanowić się wspólnie, jak możemy tym zarządzać z korzyścią dla wszystkich. Z jakimi największymi wyzwaniami borykacie się obecnie w Maroku? - Maroko zrobiło bardzo dobrze, akceptując politycznie, że mobilność to rzeczywistość, na którą trzeba odpowiedzieć po ludzku. To państwo jednocześnie tranzytowe, pochodzenia i osiedlenia. Pomiędzy tymi trzema aspektami zawsze powstają wyzwania. Migracja się zmienia, kraje się dostosowują. W tym wszystkim pomagamy. Czyli, jakie to są wyzwania? - Na przykład w kontekście kraju osiedlenia pojawia się sprawa integracji. Są też problemy związane z tym, że migranci nie wiedzą, do czego mają prawo. Dlatego we współpracy z rządem rozwijamy programy, które ułatwiają im dostęp do podstawowych usług - ochrony zdrowia czy pomocy psychologiczno-socjalnej. To jest szalenie ważne, bo migranci to zazwyczaj ludzie, którzy jeszcze przed opuszczeniem swojego kraju wiele wycierpieli, a potem jeszcze w drodze. Ich morale jest bardzo niskie. A przecież są w większości młodzi i produktywni. To szkoda, że świat w dużej mierze widzi w nich obciążenie. Tutaj, w Maroku, znaczna część młodego pokolenia jest narażona na wykluczenie społeczne i zna jedynie przemoc. Jeśli czegoś z tym nie zrobimy, to co stanie się z tymi ludźmi? Nasze projekty pomagają im m.in. w odbudowie poczucia własnej wartości. Mamy nie tylko programy rozwijające umiejętności zawodowe, ale także życiowe, takie jak odporność na to, co złego się wydarzyło i co jeszcze może się wydarzyć. Ważne, by dużo rozmawiać. Z jednej strony musimy mówić, że ci ludzie są wrażliwi, podatni na zranienie, ale z drugiej strony przynoszą ze sobą coś nowego, co może nas wzbogacić. Przywróćmy im poczucie godności, zrozummy, że są tu z jakiegoś powodu, wtedy odbiór migrantów będzie zupełnie inny. Maroko jest nie tylko krajem tranzytowym, ale także sami Marokańczycy emigrują. Co robicie, żeby ich powstrzymać? - Przede wszystkim jednak IOM nie jest od tego, by powstrzymywać migrację. Mobilność to nasza historia, więc powstrzymywanie tego zjawiska nie miałoby sensu. To, czemu chcemy zapobiec, to ryzyko związane z nielegalną migracją. Dlatego IOM stara się włączać w inicjatywy tworzenia kanałów regularnej migracji. Czyli, na przykład, co robicie? - Po pierwsze, uwrażliwiamy, po drugie, staramy się wspierać otwieranie kanałów legalnej migracji. Teraz np. jesteśmy bardzo zaangażowani razem z Marokiem w zawieranie umów z krajami takimi jak Hiszpania, by umożliwić czasową, sezonową migrację. To krok do przodu, bo im więcej będzie możliwości legalnej migracji, tym mniej osób będzie zwracać się do przemytników i stawać się ofiarami przemocy. -----W najbliższych dniach zapraszamy na kolejne korespondencje z Maroka. Z Rabatu Agnieszka Waś-Turecka