Bezpośrednich przyczyn tak gwałtownego wzrostu populacji meduz może być kilka. Naukowcy winią łagodną zimę i wzrost zasolenia Bałtyku. Temperatura wody w morzu była minionej zimy o średnio 2 st. Celsjusza wyższa niż przez ostatnie 40 lat. To sprzyjało namnażaniu się meduz. Przyczyniły się do tego też prądy oceaniczne, które wtłaczają przez cieśniny duńskie więcej bardziej słonej wody z północnego Atlantyku. Duża populacja meduz może oznaczać spadek natlenienia wody, ale też pokarmu dla ryb. Meduzy to drapieżniki, które żywią się zooplanktonem. Co niepokojące, naukowcy ponownie zaobserwowali występowanie żebropławów z gatunku mnemiopsis leidyi. To gatunek inwazyjny, którego zawleczenie do Morza Czarnego i Kaspijskiego skończyło się tam katastrofami ekologicznymi. Po raz pierwszy stwierdzili też występowanie meduz z Morza Czarnego z gatunku blackfordia virginica. Ten gatunek występował dotąd tylko w Europie Południowo-Wschodniej. Na szczęście występujące w Bałtyku meduzy są w większości zupełnie nieszkodliwe dla ludzi. Jedynie występująca rzadko bełtwa festonowa może powodować bolesne poparzenia, zwłaszcza u dzieci. Jad najpopularniejszej chełbii modrej jest niegroźny dla człowieka, a występujące w Bałtyku żebropławy wcale nie mają parzydełek. Aneta ŁuczkowskaOpracowanie: Justyna Lasota-Krawczyk Czytaj też na stronie RMF24.pl.