W opracowaniu dokumentu, negocjowanego w tajemnicy ponad dwa lata, uczestniczyło około czterystu izraelskich i palestyńskich polityków i działaczy pokojowych. Plan przewiduje wycofanie Izraela do granic z 1967 roku i utworzenie na dzisiejszych Terytoriach Okupowanych państwa palestyńskiego. W jego skład wchodziłby Zachodni Brzeg Jordanu, cała Strefa Gazy i arabska część Jerozolimy; Palestyńczycy kontrolowaliby meczet Al-Aksa. Jerozolima miałaby zostać podzielona na dwie części ścianą ze szkła kuloodpornego. W zamian Palestyńczycy mieliby zaniechać postulatu powrotu uchodźców palestyńskich do Izraela. Budzi to największe protesty w Autonomii. Autorzy projektu - Daniel Lewi z Izraela i Palestyńczyk Ghaith al-Omari - zapowiedzieli, że pojadą do Waszyngtonu, by zyskać poparcie USA. Premier Ariel Szaron uznał jako szkodliwe dla kraju "symboliczne inicjatywy pokojowe". W samym Izraelu - według ostatnich sondaży - prawie 40 procent Izraelczyków popiera ten plan, a 30 procent jest przeciw. Zdaniem obserwatorów tego rodzaju nastroje mogą zmusić Szarona do jakichś gestów w stronę Palestyńczyków i to już w najbliższym czasie. Pierwszym takim sygnałem może być ubiegłotygodniowe oświadczenie izraelskiego szefa rządu. Ariel Szaron stwierdził, że Izrael może zrezygnować z części terytoriów, jeśli pomoże to w zawarciu pokoju z Palestyńczykami.