Francuski minister spraw zagranicznych nazwał to "ingerencją, której Paryż nie będzie akceptował". Jean-Marc Ayrault oświadczył, że dokładnie wiadomo, kogo Moskwa popiera - między innymi liderkę skrajnie prawicowego Frontu Narodowego Marine Le Pen, która jest częstym gościem rosyjskiej ambasady w Paryżu. Jest też zwolenniczką prezydenta Władimira Putina, nazywając go "prawdziwym patriotą". Chodzi także o kandydata republikańskiej prawicy Francois Fillona, znanego ze swej przyjaźni i bliskich prywatnych kontaktów z prezydentem Rosji. Obiektem ataków jest deklarujący poparcie dla Unii Europejskiej Emmanuel Macron, zajmujący drugie miejsce po Le Pen w sondażach przedwyborczych. Jego proeuropejska postawa jest nie na rękę Kremlowi, stąd nasilające się cyberataki na jego sztab wyborczy. Jean-Marc Ayrault zaznaczył, że dezinformacja jest jednym z głównych narzędzi rosyjskich cyber piratów. Według francuskich komentatorów, Kreml będzie się starał wywołać zamęt, aby wpłynąć na wyniki wyborów we Francji i w Niemczech. W przyszłym tygodniu w Pałacu Elizejskim odbędzie się w tej sprawie nadzwyczajne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa.