Premier Francji Jean-Pierre Raffarin powiedział dzisiaj wieczorem, że to są ostatnie godziny życia Arafata. Jaser Arafat zostanie pochowany w swojej siedzibie w Ramalli na Zachodnim Brzegu Jordanu. Uroczystości pogrzebowe mają się odbyć w Kairze. Oficjalnie mówi się, że palestyński lider jest w stanie krytycznym. Nieoficjalnie, że nie żyje. AFP, powołując się na anonimowego przedstawiciela władz palestyńskich poinformowała, że dziś zostanie oficjalnie ogłoszona wiadomość o zgonie Jasera Arafata. Miejsce pochówku Arafata byłoby kompromisem między Palestyńczykami i Izraelczykami. Ci pierwsi domagają się pogrzebu na Wzgórzu Świątynnym w Jerozolimie, uważając wschodnie dzielnice miasta za swoją stolicę. Ci drudzy wskazują na Gazę, gdzie spoczywają rodzice palestyńskiego przywódcy, bo nie chcą dawać Palestyńczykom pretekstu do późniejszego podziału Jerozolimy. Oficjalna część uroczystości pogrzebowych ma się natomiast odbyć wcześniej w stolicy Egiptu, Kairze, gdzie znajduje się siedziba Ligi Arabskiej. Władze palestyńskie zdecydowały także, że po śmierci Arafata tymczasowym prezydentem Autonomii Palestyńskiej zostanie przewodniczący parlamentu Rauhi Fattuh. Dziś do francuskiego szpitala wojskowego, w którym przebywa Arafat, przybył główny imam Palestyny, Tajsir Dajut al-Tamimiy, bliski przyjaciel chorego. Niektóre źródła twierdziły, że ma on zezwolić na odłączenie Arafata od aparatury utrzymującej go przy życiu. Duchowny powiedział jednak po wizycie w szpitalu, że jest to wykluczone. Dodał on, że Arafat żyje, aczkolwiek "sytuacja jest ciężka". W podobnym tonie na temat ewentualnej eutanazji palestyńskiego lidera wypowiadał się wczoraj minister spraw zagranicznych Autonomii Palestyńskiej: - To kompletnie nie do przyjęcia, my muzułmanie nie akceptujemy eutanazji - twierdzi Nabil Shaath. Arafat przebywa w podparyskim szpitalu już prawie dwa tygodnie. Przewieziono go tam z jego kwatery głównej w Ramallah na Zachodnim Brzegu, gdy stracił przytomność.