Testy prenatalne sprawdzające płeć dziecka są w Indiach nielegalne. To odpowiedź indyjskich władz na lawinę usuwanych ciąż, dokonywanych przez rodziny pragnące mieć synów. Zdaniem minister Gandhi, bardziej skuteczna byłaby "strategia odnotowywania płci zarodka na początku ciąży, a następnie monitorowanie dziewięciu miesięcy jej trwania". Zdaniem polityk, łatwiej wtedy byłoby wychwycić sytuacje, w których dochodzi do aborcji. Zgodnie z indyjskimi przepisami, za prośbę przeprowadzenia testu badającego płeć dziecka, albo za jego wykonanie, grozi kara do pięciu lat pozbawienia wolności. Sankcje te nie przeszkadzają jednak usuwać ciąży kobietom mieszkającym głównie na wsiach. Nadal panuje tam silna presja społeczna urodzenia chłopca. Nowe przepisy spowodowałyby - zdaniem działaczy praw człowieka - wywieranie jeszcze silniejszej presji przez rodzinę ciężarnej kobiety. Według brytyjskiego magazynu medycznego "The Lancet", w ciągu ostatnich trzydziestu lat dokonano aborcji około 12 milionów dziewczynek. Według ostatniego cenzusu opublikowanego w 2011 roku, w Indiach na 940 kobiet przypada tysiąc mężczyzn. Premier Narendra Modi wielokrotnie wypowiadał się przeciwko zabijaniu nienarodzonych dziewczynek. Ostrzegał, że zachwianie równowagi będzie miało poważne konsekwencje dla rozwoju kraju.