Samolot z niewyjaśnionych na razie przyczyn rozbił się w trudno dostępnym rejonie w wulkanicznym masywie górskim Salak na zachodzie Jawy. Wśród 45 osób na pokładzie było ośmiu Rosjan, a także obywatele Indonezji, Francuz i Amerykanin. Pierwsze szczątki ofiar ratownicy mogli ewakuować z miejsca katastrofy 12 maja; do niedzieli, jak piszą rosyjskie media, do szpitala wojskowego w Dżakarcie dostarczono 22 kontenery ze szczątkami ciał, które muszą być rozpoznane. Agencja AFP pisze, że ciała są tak bardzo zmasakrowane, że trudno jest określić, ile ofiar już odnaleziono. W wielu wypadkach identyfikację trzeba będzie przeprowadzić na podstawie kodu DNA. W niedzielę niektóre media podały, że zlokalizowano miejsce w głębokiej na 500 metrów przepaści, gdzie mogą się znajdować tzw. czarne skrzynki. Przedstawiciel ambasady Rosji w Indonezji Dmitrij Sołodow powiedział, że w poniedziałek z nastaniem dnia zostanie podjęta próba wydobycia rejestratorów lotu, jeśli są tam, gdzie się przypuszcza. Suchoj Superjet-100 przybył do Indonezji w ramach podróży promocyjnej po Azji Południowo-Wschodniej. Wystartował z lotniska w Dżakarcie w środę o godz. 14 czasu lokalnego (9 czasu polskiego) do drugiego tego dnia lotu pokazowego. Kontrola naziemna straciła z nim kontakt w 21 minut później - bezpośrednio po tym, gdy załoga poprosiła o zezwolenie na obniżenie wysokości lotu z 3 tys. do 1,8 tys. metrów. Według indonezyjskich władz nie jest jasne, dlaczego obaj rosyjscy piloci zażądali zgody na nagłe zejście w dół, i to w okolicy wysokiego na ponad 2 kilometry wulkanu. Dochodzenie w sprawie katastrofy prowadzą zarówno Rosjanie, jak i Indonezyjczycy.