Policja informowała też o dwóch ofiarach eksplozji samochodu w innej części miasta - później jednak wyjaśniono, iż nie był to zamach terrorystyczny. W hotelach, w których doszło do eksplozji, znajdowało się dwóch Polaków - to informacja, którą RMF FM uzyskał w polskiej ambasadzie w Dżakarcie. Polacy na szczęście nie ucierpieli w wybuchach, są pod opieką dyplomatów. - Są cali i zdrowi, nic się im nie stało - powiedziała RMF FM Małgorzata Tańska z polskiej ambasady. Dyplomaci ustalają, czy w miejscach, gdzie doszło do eksplozji, znajdowali się również inni polscy obywatele. Z nadal niepełnych danych wynika, że wśród zabitych lub rannych jest 14 cudzoziemców; wiadomo, iż jedną ze śmiertelnych ofiar jest Nowozelandczyk. Według ambasady RP, według dotychczasowych informacji wśród ofiar nie ma Polaków. Prezydent Indonezji Susilo Bambang Yudhoyono w emocjonalnym wystąpieniu, wygłoszonym w kilka godzin po atakach, zapowiedział, iż winni piątkowych zamachów bombowych w Dżakarcie "zarówno wykonawcy jak i ci, którzy planowali ataki, zostaną aresztowani i osądzeni zgodnie z prawem". - Ataku dokonała grupa terrorystyczna, jakkolwiek jest jeszcze zbyt wcześnie by stwierdzić, czy to ta sama siatka przestępcza, która odpowiadała za wcześniejsze akty terroru - powiedział Yudhoyono. Tym samym zasugerował, iż zamach mógł być zorganizowany przez ugrupowanie, odpowiadające za akty terroru w Indonezji w latach 2000-2005 - organizacja ekstremistów islamskich Dżimah Islamija (Wspólnota islamska), która dąży do utworzenia wyznaniowego państwa islamskiego w Azji Południowo-Wschodniej. Dżimah Islamija przyznała się do ataku na ten sam hotel Marriott w 2003 roku, a także do zamachu bombowego dokonanego w 2002 roku na wyspie Bali, masowo odwiedzanej przez zachodnich turystów. Zamach spowodował śmierć 202 osób, w większości cudzoziemców. Zginęła tu m.in. polska dziennikarka Beata Pawlak. Wcześniej rzecznik prezydenta Dino Patti określił ataki mianem "aktów terroru". Według przewodniczącego parlamentarnej komisji ds. bezpieczeństwa Theo Sambuagi, w atakach uczestniczył co najmniej jeden zamachowiec-samobójca. Terrorysta jest wśród śmiertelnych ofiar wybuchu - powiedział Sambuaga, nie podając jednak szczegółów. Informację tę potwierdził później szef indonezyjskiej policji Wahyono. Jak zakomunikował, zamachowiec - lub zamachowcy - prawdopodobnie przebywali w hotelach w charakterze gości. Zamachów dokonali w salach restauracyjnych obu hoteli w momencie, gdy zaczęto podawać śniadanie. W jednym z pokoi hotelu Marriott znaleziono materiały wybuchowe i kolejną bombę, która jednak nie eksplodowała. Obecnie policja usiłuje zidentyfikować osobę, która wynajęła pokój. Wybuchy nastąpiły w odstępie kilku minut w luksusowych hotelach JW Marriott i Ritz Carlton w dżakarckiej dzielnicy Kuningam. Dzisiejsze zamachy w Dżakarcie potępiła sekretarz stanu USA Hillary Clinton, określając je mianem "bezsensownych aktów terroru" oraz oferując władzom Indonezji wszelką pomoc. - Ataki dowodzą brutalności ekstremistów oraz tego, że zagrożenie terroryzmem nadal pozostaje aktualne - powiedziała w Pradze, gdzie zatrzymała się na krótko w drodze do Indii. Także Unia Europejska potępiła zamachy, wyrażając solidarność z rządem i narodem Indonezji. W oświadczeniu przewodniczącej UE w tym półroczu Szwecji określono ataki mianem "brutalnych aktów". Zobacz relację CNN: