Indie zakazały pokazywania filmu o premierze Modim. W tle masakra sprzed lat
Rząd Indii zablokował dystrybucję dokumentu BBC pokazującego postawę premiera Narendry Modiego w czasie krwawych zamieszek etnicznych w 2002 roku. Film usunięto także z sieci, a studentom organizującym jego pokazy władze grożą konsekwencjami.
Nad Gangesem trwa polityczna burza, która rozpętała się po emisji przez telewizję BBC dwuczęściowego filmu dokumentalnego "India: the Modi Question" ("Indie: kwestia Modiego").
Władze Indii zakazały rozpowszechniania brytyjskiej produkcji i doprowadziły do usunięcia jej z serwisów YouTube i Twitter, zarzucając zagranicznym dziennikarzom złe intencje. Ci odpowiadają, że rzetelnie przedstawili fakty i dali możliwość wypowiedzi członkom indyjskiej partii rządzącej. Z kolei opozycja oskarża rząd o cenzurę i próbę ukrycia prawdy o wydarzeniach sprzed ponad dwudziestu lat.
Skąd tak gwałtowna reakcja na film, którego głównym bohaterem jest najpotężniejszy indyjski polityk?
Autorzy dokumentu dotarli do materiałów rzucających nowe światło na jeden z najmroczniejszych rozdziałów w historii niepodległych Indii i największą plamę na pracowicie budowanym wizerunku premiera Narendry Modiego.
Na początku 2002 roku, gdy Modi kierował rządem stanu Gudźarat, w pożarze pociągu zginęło tam blisko sześćdziesięcioro hinduskich pielgrzymów. O podpalenie oskarżono muzułmańskich ekstremistów, co doprowadziło do wybuchu zamieszek.
Członkowie radykalnych hinduistycznych organizacji zaatakowali dziesiątki tysięcy domów i sklepów należących do muzułmanów. W czasie trzydniowych zajść tłum zdemolował setki meczetów, doszło także do masowych gwałtów. Według oficjalnych szacunków w ulicznych walkach, linczach i atakach odwetowych zginęło ponad tysiąc osób, a ponad sto tysięcy ludzi ratowało się ucieczką.
Film BBC ujawnia niepublikowany wcześniej raport, według którego tuż po wybuchu zamieszek ówczesny szef stanowego rządu celowo opóźniał reakcję policji, instruując wysokich rangą oficerów, aby nie interweniowali.
Z informacji, do których dotarli dziennikarze wynika też, że skala przemocy była większa, niż oficjalnie podana, a napaści na wyznawców islamu szczegółowo zaplanowano - centralną rolę miał w tym odgrywać ekstremistyczny Światowy Kongres Hindusów (VHP), powiązany z Indyjską Partią Ludową (BJP) Narendry Modiego.