Według "Sueddeutsche Zeitung" przemoc tak samo kojarzy się z Indiami, "jak dobrze przyprawiona potrawa curry". "Przemoc i terror zawsze były obecne w tym kraju, któremu już przy narodzinach 61 lat temu groziło, że utonie w fali mordów i zamachów. Zabijano polityków, dochodziło do pogromów, hindusi podpalali domu muzułmanów, a muzułmanie domy hindusów. Nawet parlament nie był bezpieczny przed terrorem" - pisze "SZ". Jak dodaje, zazwyczaj, gdy za aktami przemocy mogli stać muzułmanie, "oskarżające palce polityków wskazywały odruchowo ten sam kierunek - na północ, na znienawidzonego muzułmańskiego wroga i brata, Pakistan". Również po atakach w Bombaju premier Manmohan Singh mówił o grupie, która ma swe korzenie za granicą. "Ale to wygodne wytłumaczenie wydaje się mijać z rzeczywistością. Wiele wskazuje bowiem na to, że wróg zdołał wyrosnąć i zorganizować się wewnątrz kraju" - ocenia "Sueddeutsche Zeitung". Według dziennika zawsze należało dopuszczać możliwość, że doświadczenia dyskryminowanej 130-milionowej muzułmańskiej mniejszości, będącej obiektem nienawiści ze strony hinduskich nacjonalistów, spotka się pewnego dnia z radykalną reakcją. "SZ" ostrzega, że obecnie chęć zemsty ze strony hinduskich nacjonalistów może wywołać w Indiach spiralę przemocy. "Frankfurter Allgemeine Zeitung" ocenia, że Indie "stały się nowym centrum dla islamskich ekstremistów". "Nigdy wcześniej nie doszło do tylu krwawych ataków, co w tym roku (...) Nawet jeśli grupa o nazwie Mudżahedini Dekanu jest jeszcze nieznana, śledztwo nie zakwestionuje smutnej prawdy, że kraj ten wyhodował własne siedlisko terroru" - pisze gazeta. Jak dodaje, "standardowym repertuarem" wystąpień politycznych nadal jest slogan o Indiach jako "przyszłym mocarstwie". "Jednak zamachy i dramat zakładników z Bombaju zwracają uwagę na kraj, który jest źle rządzony, nie stara się pokonać wszechogarniającej biedy i jest prześladowany przez coraz ostrzejsze religijne i ideologiczne konflikty" - ocenia "FAZ". Według "Financial Times Deutschland" jeśli za serią zamachów w Bombaju stoi Al-Kaida, to "konsekwencje będą nieprzewidywalne". Leżący na pograniczu Pakistanu i Indii Kaszmir stanie się "nowym polem bitwy na mapie świata dla radykalnych islamistów". "Ataki w Bombaju mogą doprowadzić do zaostrzenia napięć wewnętrznych w Indiach jak i międzynarodowych. Zadaniem rządów w Delhi oraz w Islamabadzie powinna być teraz demonstracyjna współpraca w poszukiwaniu organizatorów ataków. Tylko taki sygnał może uspokoić napiętą sytuację" - ocenia "FTD".