- Te dane są szokujące - oceniła minister Renuka Chowdhury podczas seminarium na Uniwersytecie Delhi. Z raportu UNICEF wynika, że codziennie Indie mogłyby mieć 7 tys. dziewczynek więcej, gdyby nie usuwano płodu po wykonaniu testu na płeć dziecka lub nie uśmiercano noworodka bezpośrednio po urodzeniu. W wielu tradycyjnych rodzinach hinduskich synów ceni się bardziej niż córki, m.in. dlatego, że przy zamążpójściu trzeba je wyposażyć w posag, który jest kosztowny i czasami może zrujnować rodzinę panny młodej. Z wypowiedzi minister Chowdhury wynika, że spadek urodzeń dziewczynek powoduje, iż takie stany jak Hariana cierpią na niedobór kobiet i część kandydatów do ożenku pozostaje z konieczności w kawalerskim stanie. Znany jest przypadek, kiedy w tym stanie czterech braci poślubiło jedną kobietę. Pani minister przypomniała, że nawet w świątyni błogosławi się za posiadanie wielu synów. W Indiach od 1994 r. obowiązuje ustawa, która ma zapobiec pladze usuwania ciąży, gdy płód okazuje się niechcianą dziewczynką. Ustawa zakazuje lekarzom poddawania kobiet w ciąży badaniom w celu określenia płci dziecka. Jednak Indusi, którzy wolą synów od córek, powszechnie ją naruszają. Ponieważ aparatura ultrasonograficzna jest coraz bardziej dostępna nawet w najbiedniejszych częściach Indii, faworyzowanie synów wypaczyło naturalne proporcje płci. W roku 2001 na każdych 1000 chłopców przypadały 933 dziewczynki; dla porównania - w sikhijskim stanie Pendżab stosunek ten wynosił 1000 do 798. W niektórych stanach takich jak Radżasthan na zachodzie Indii, powszechnie znane są praktyki uśmiercania nowo narodzonych dziewczynek. Jak mówi pani minister Renuka Chowdhury, noworodkom wsypuje się piasek, albo tytoń do ust i nosa, żeby je udusić. "Mamy więcej współczucia dla tygrysów; ludzie walczą o prawa bezpańskich psów na ulicach, ale mamy z drugiej strony społeczeństwo, które nieludzko prześladuje dziewczynki" - oceniła. Aborcja jest w Indiach legalna, nie wolno jednak usuwać ciąży z powodu płci.