Mukherjee jechał ulicami Delhi do gmachu Izby Ludowej w kuloodpornej limuzynie, eskortowanej przez gwardię honorową na koniach i siły bezpieczeństwa w dżipach. Gdy przybył przed parlament, żołnierze oddali salwę honorową z 21 dział, słyszaną w całym centrum metropolii. Nowego prezydenta witały również dźwięki trąb. W zaprzysiężeniu wzięło udział wiele osobistości ze świata polityki, w tym wiceprezydent Mohammad Hamid Ansari, premier Manmohan Singh i ministrowie. Mukherjee z Indyjskiego Kongresu Narodowego (INC-I) wygrał niedzielne wybory prezydenckie, zdobywając 69 proc. w tajnym głosowaniu kolegium elektorskiego, składającego się z 4896 posłów i senatorów z parlamentu krajowego i stanowych. Kończący w grudniu 77 lat Mukherjee zajął miejsce obecnej prezydent Pratibhy Patil, pierwszej kobiety na tym stanowisku. Jego kadencja potrwa pięć lat; konstytucja nie ogranicza liczby kolejnych. Prezydent Indii pełni przede wszystkim funkcje ceremonialne, jednak może okazać się niezwykle wpływowy po najbliższych wyborach parlamentarnych w 2014 roku, jeśli nie wyłonią one zdecydowanego zwycięzcy - twierdzą analitycy. Według nich przypadający prezydentowi ceremonialny dotąd przywilej powierzania politykom misji tworzenia rządu może stać się narzędziem rzeczywistej władzy. Pranab Mukherjee przez połowę życia zasiadał w parlamencie i kolejnych rządach Indii, sprawował funkcje ministra handlu, spraw zagranicznych, obrony, a ostatnio finansów. Jest uznawany za szarą eminencję indyjskiej polityki, człowieka biegłego w kuluarowej polityce, dzięki której zyskał sobie szacunek we wszystkich politycznych obozach.