- Rząd potępił atak terrorystyczny, do którego dziś doszło - oświadczył Chidambaram w deklaracji odczytanej w izbie niższej parlamentu. - Delhi stało się celem dla ugrupowań terrorystycznych. Na tym etapie zidentyfikowanie sprawców jest niemożliwe - dodał minister, potępiając próbę "zasiania strachu i destabilizacji kraju". Składając wyrazy współczucia ofiarom i ich rodzinom, minister wezwał do zachowania jedności. Jak poinformował szef indyjskiej agencji śledczej S.C. Sinha, władze sprawdzają wiadomość wysłaną e-mailem przez działającą w Azji Południowej grupę Harkat-ul-Jihad Islami, w której jej członkowie przyznają się do przygotowania zamachu. Grupa ma bazy w Pakistanie i Bangladeszu. Wiadomość wysłano w czasie, gdy premier Indii Manmohan Singh przebywa z pierwszą od 12 lat wizytą w Bangladeszu. Bomba, która eksplodowała około godz. 10.15 czasu miejscowego (godz. 6.45 czasu polskiego) prawdopodobnie została umieszczona w aktówce zostawionej przy recepcji przy jednym z głównych wejść prowadzących do budynku - poinformował komisarz policji Dharmendra Kumar. Rejon sądu został otoczony przez policję i ewakuowany, a spod budynku odjeżdżały ambulanse rozwożące rannych do szpitali. W stolicy ogłoszono podwyższony stan gotowości. Według świadków bomba eksplodowała w chwili, gdy przy wejściu ustawiła się kolejka kilkuset osób czekających na przepustki. W maju eksplozja niewielkiej mocy ładunku przed tym samym sądem wywołała panikę, jednak wówczas nikt nie został ranny. W niemal jednoczesnym potrójnym ataku bombowym w indyjskiej stolicy finansowej, Bombaju, w lipcu zginęły 24 osoby. Na razie nie wiadomo, kto stoi za atakami. W 2008 roku pochodzący z Pakistanu terroryści zabili w Bombaju 166 ludzi.