Sparaliżowany Fritze słyszał całą rozmowę lekarzy, jednak nie mógł na nią w żaden sposób zareagować. Dopiero, kiedy jego zdrowie uległo poprawie, postanowił podzielić się swoją historią z innymi. 43-latek prawie dwa lata temu dostał udaru, kiedy przebywał na wakacjach razem ze swoją rodziną na jednej ze szwedzkich wysp. Ponieważ helikopter, który przyleciał na ratunek mężczyźnie, nie mógł wylądować na wyspie, Fritze musiał czekać aż 90 minut na pomoc. - Tylko moje uszy i oczy były sprawne - wspomina mężczyzna. Pierwsza diagnoza lekarzy była druzgocąca. Powiedzieli oni rodzinie mężczyzny, że już nic się nie da dla niego zrobić. Kiedy Fritze leżał na szpitalnym łóżku usłyszał, jak lekarze dyskutują na temat tego, aby oddać jego organy potrzebującym. Zgodnie z przepisami, nie mieli oni prawa o tym rozmawiać. Aby móc podejmować takie tematy, najpierw trzeba uznać, że mózg mężczyzny już nie pracuje, a mózg 43-latka nadal pracował. Wydawałoby się, że nie ma już nadziei, jednak jedna z lekarek, po powrocie z urlopu, postanowiła się zająć sprawą mężczyzny. - Popatrzyła na wyniki moich badań i powiedziała, że sprawa "wcale nie wygląda aż tak źle" - wspomina Fritze. - Podjęła decyzję, aby podać mi kortyzon, który miał zmniejszyć obrzęk mózgu - dodaje mężczyzna. Po trzech tygodniach mężczyzna mógł już komunikować się z rodziną, ciągle miał jednak problemy z mówieniem. Do tej pory, choć minęły już dwa lata, nadal walczy o swoje zdrowie. Jednak teraz, kiedy czuje się już lepiej, postanowił wnieść skargę na zachowanie szwedzkich lekarzy.