Jak poinformował Pentagon, rosyjski myśliwiec Su-27 pojawił się nagle na trasie amerykańskiego samolotu zwiadowczego i przeleciał w odległości zaledwie sześciu metrów od kabiny pilotów, omal nie doprowadzając do kolizji. Jak podaje stacja TVN24, przedstawiciele Pentagonu już zapowiedzieli, że będą rozmawiać w tej sprawie ze stroną rosyjską. Ich zdaniem, pilot Su-27 zagroził bezpieczeństwu amerykańskich pilotów. Rosyjskie ministerstwo odpiera jednak zarzuty i twierdzi, że amerykański samolot zwiadowczy miał wyłączone transpondery, co uniemożliwiło jego identyfikację. Dlatego pilot Su-27 musiał podlecieć bliżej. Amerykański samolot wykonywał rutynowy lot. Załoga miała monitorować rosyjskie działania militarne w rejonie Kaliningradu. Strona amerykańska ocenia, że incydent nad Morzem Bałtyckim to kolejna demonstracja siły ze strony Putina. Rosyjskie samoloty bojowe często odbywają loty na granicy przestrzeni powietrznych innych państw, co zmusza je do podrywania własnych maszyn.