Według rzeczniczki policji nowojorskiej Tiffany Philips, imam Maulama Akondżee i jego 64-letni pomocnik Tharam Uddin zostali zabici na ulicy z bliskiej odległości strzałami w głowę przez niezidentyfikowanego mężczyznę. Dodała, że zabójca podszedł do nich od tyłu. Imam poniósł śmierć na miejscu, drugi mężczyzna zmarł po przewiezieniu do szpitala. Podwójnego zabójstwa dokonano ok. godz. 14 czasu lokalnego, wkrótce po tym jak imam i jego współpracownik opuścili meczet Al-Furqan w rejonie Ozone Park, w Queens. Świadkowie zeznali, że widzieli człowieka trzymającego broń, który oddalał się z miejsca zbrodni. Dotychczas jednak nikogo nie zatrzymano. Do meczetu Al-Furqan uczęszczają głównie imigranci z Bangladeszu, z którego przybył także dwa lata temu zamordowany imam. Według inspektora Henry'ego Sautnera z policji nowojorskiej dotychczas nie ustalono motywu działania sprawcy, ale "nic nie wskazuje" aby obu mężczyzn zamordowano z powodu ich wiary. Dodał, że policja intensywnie poszukuje materiału dowodowego i świadków zbrodni. Jednak na miejscu zbrodni zebrała się spora liczba miejscowej społeczności muzułmańskiej. Demonstranci twierdzili, że była to "zbrodnia z nienawiści". Jeden z wiernych, Shahin Chowdhury, powiedział, że członkowie społeczności czuli się ostatnio zagrożeni i spotykali się z agresją słowną. Powiedział, że zalecał wiernym ostrożność podczas poruszania się po ulicach, zwłaszcza w tradycyjnych strojach muzułmańskich. Zamordowany imam i jego współpracownik byli właśnie tak ubrani. "Czujemy się naprawdę zagrożeni i domagamy się sprawiedliwości" - powiedział inny wierny Millat Uddin. Dodał, że "może to być rezultat obecnych wydarzeń politycznych". Zamordowany imam był - jak powiedział jego bratanek Rahi Madżid dziennikowi "New York Daily News" - wyjątkowo poważany przez społeczność muzułmańską. "Był spokojnym człowiekiem, który nie skrzywdziłby nawet muchy" - dodał.