W izraelskich mediach zwraca się uwagę na to, że Fayez jest znacznie bardziej profesjonalny w swej terrorystycznej działalności niż sam Osama bin Landen. - Na to, by usiąść sobie na kamieniu, popijać wodę, a obok położyć kałasznikowa i wygłaszać przesłanie do świata - tak, jak to zrobił Saudyjczyk - Fayez na pewno by sobie nie pozwolił - twierdzą komentatorzy. - My tak naprawdę nie wiemy, jak on wygląda - mówią z kolei przedstawiciele służb bezpieczeństwa. Od czasu, gdy zrobiono mu zdjęcie, opublikowane na liście prezydenta USA, przeszedł co najmniej dwie operacje plastyczne. Zwraca się też uwagę na doświadczenie owego Libańczyka. Osama uczył się jeszcze walki w górach Afganistanu, gdy Fayez już podkładał bomby i organizował zamachy. To właśnie on odpowiada za zbieranie funduszy Hezbollahu. Mugniyah jest być może kluczową postacią również w śledztwie w sprawie zamachów w Nowym Jorku i Waszyngtonie 11 września. Do niedawna był on najbardziej poszukiwanym terrorystą świata - wyszkoleni przez niego ludzie odpowiadają za wiele zamachów, morderstw i porwań. CIA obciąża go odpowiedzialnością za przygotowanie zamachów na ambasadę USA i koszary marines w Bejrucie w latach 80. W atakach tych zginęło wówczas 241 Amerykanów, a także zamach na placówkę Izraela w Buenos Aires - zginęło wtedy 19 osób. To on zorganizował porwanie i morderstwo szefa CIA w Bejrucie. Kilkanaście razy zastawiano już na niego pułapkę: we Francji, w Arabii Saudyjskiej i zawsze zdołał wymknąć się z potrzasku. Terroryści Mugniyah dwa razy w ostatnich latach porywali samoloty, używając noży. Co więcej, członek al-Qaedy, aresztowany za udział w zniszczeniu ambasad USA w Afryce trzy lata temu, zeznał przed sądem, że osobiście organizował spotkanie Fayeza z ben Ladenem w Sudanie na początku lat 90. Zdaniem amerykańskich i izraelskich ekspertów jest bardzo prawdopodobne, że Mugnija użyczył al-Qaedzie swych kontaktów i przede wszystkim swoich umiejętności. Publikując listę, prezydent Bush faktycznie wyznaczył amerykańskim siłom specjalnych cele do trafienia. Sam Mugniyah już kilka razy wymknął się amerykańskim komandosom. W 1995 r. CIA dostała wiadomość, że Mugniyah jest w samolocie lecącym z Sudanu do Syrii. Maszyna miała mieć międzylądowanie w Rijadzie, gdzie czekali amerykańscy komandosi. Ale Saudyjczycy przestraszyli się konsekwencji i zakazali samolotowi lądować na swym terytorium.