Artykułowi Jakuba Korejby Czy Polska powinna podziękować zbrodniarzowi? nie należy zarzucać tego, że autor podjął się próby obrony niepopularnej w Polsce tezy. Kontrowersyjne koncepcje powinny być przedmiotem dyskusji. Problem z tekstem Korejby polega na tym, że jest on najzwyczajniej w świecie intelektualnie nieuczciwy. Co gorsza autor wzywając do dziękowania Stalinowi przekroczył granicę, którą wyznacza najzwyklejszy, ludzki szacunek wobec ofiar komunizmu. Podwójne standardy Jakub Korejba wydaje się być zadowolony z końca obecności Rzeczypospolitej w Europie Wschodniej, która "nie przyniosła ani Polakom ani innym narodom regionu niczego dobrego" Również daleki jestem od bezkrytycznego przyjmowania całości dziejowej spuścizny Polski na Wschodzie. Nie bez przyczyny Mychajło Hruszewski pisał w pracy "O stosunkach polsko-ukraińskich w Galicji", że "historyczne związki Polski i Ukrainy sprowadzają się do tego, że naród ukraiński był ograbiany przez polski". I nawet jeżeli przyjmiemy, że słowa ojca ukraińskiej historiografii są tylko jednostkowym świadectwem pamięci, to jednak coś ją ukształtowało. Tym bardziej nie da się odrzucić świadectw licznych konfliktów na pograniczu Polski z Litwą, Białorusią czy Ukrainą. Zanim, jednakże potępimy w czambuł całe dziedzictwo polskie na ziemiach wschodnich warto zapytać jaka była alternatywa dla tamtejszych narodów. Jakub Korejba, co prawda nie wprost, ale sugeruje, że taką alternatywą było zajęcie tych ziem przez imperium sowieckie (co zresztą potwierdzają inne jego teksty). Trudno mi uwierzyć, aby autor nie był świadomy, że w omawianym okresie, podczas utrwalania władzy sowieckiej w latach 1944-1953 Sowieci na terenie Europy Wschodniej represjonowali przeszło milion ludzi. A to przecież tylko bardzo skromna część "dokonań" czerwonych komisarzy, które idą w miliony ofiar. Czy naprawdę istnieje tutaj jakakolwiek symetria? Jeżeliby polska obecność na Kresach Wschodnich byłaby rzeczywiście tak straszna dla miejscowej ludności jak chciałby Jakub Korejba to dzisiaj znajdowalibyśmy tam miejsca pamięci związane z polskim "Drang nach Osten". Tymczasem o dziwo możemy odnaleźć nie tylko liczne pomniki upamiętniające ofiary komunizmu, ale też muzea okupacji sowieckiej (Wilno, Ryga, Tallin, a nawet Kijów) czy inne placówki związane z czerwonym terrorem (np. Łukiszki w Wilnie, więzienie na Łąckiego we Lwowie, Muzeum Ofiar Hołodomorów w Kijowie). Jakub Korejba w swoim tekście odwołuje się do geopolityki. Samo to zasługuje na pochwałę, jednakże niestety autor posługuję się tym orężem w sposób bardzo wybiórczy. Jeżeli geopolityczny aspekt ma stanowić przesłankę dla usprawiedliwienia pozostałych działań Stalina to tym bardziej należałoby tę kategorię uwzględnić w innych wypadkach. Tymczasem osądzając od czci i wiary rząd londyński i przeciwstawiając mu mającego niby "dużo gorsze warunki bazowe" generała Charlesa de Gaulle`a Korejba zupełnie od niej odchodzi. Zdaje się nie pamiętać, że Francja znajdując się pomiędzy III Rzeszą, a neutralną Hiszpanią posiadała bez porównania korzystniejsze położenie, aniżeli Polska wciśnięta pomiędzy dwa totalitarne kolosy. Sprawiało to, że w przypadku zwycięstwa Aliantów Francja automatycznie musiała znaleźć się w obozie wygranych. II Rzeczpospolita z kolei jedyną szansę na wyjście z wojny zwycięsko miała tylko wówczas, jeżeli przed pokonaniem Niemiec Sowieci zostaną na tyle osłabieni, że nie będą w stanie kontynuować ofensywy w Europie Środkowo-Wschodniej. Pisząc o trudnym położeniu de Gaulle`a Jakub Korejba zapomina też o posiadłościach zamorskich, które opowiedziały się po stronie Wolnych Francuzów (Kamerun, Francuska Afryka Równikowa, Gujana Francuska). Nie pamięta również o części floty francuskiej jaka pozostała po stronie De Gaulle`a. Chociaż była ona stosunkowo niewielka to i tak miała znacznie większy potencjał, aniżeli trzy niszczyciele, które zdołały ewakuować się do Wielkiej Brytanii przed agresją hitlerowską na Polskę. Czy możemy więc rzeczywiście mówić o gorszym położeniu? Czy powinniśmy wydawać bezpardonowe wyroki na przywódców państwa polskiego, którzy owszem popełniali błędy, lecz w praktyce mogli niewiele? Nawet tam, gdzie Jakub Korejba ma pełną rację, jak wtedy gdy stwierdza, że zachowanie granic z czasów II Rzeczypospolitej zapewne musiałoby w latach dziewięćdziesiątych doprowadzić do konfliktu między Polakami i Ukraińcami nie potrafii zachować elementarnej uczciwości. Stalin owszem przyczynił się do zapobieżenia temeu konfliktowi okrajając Polskę w Jałcie. Tyle tylko, że kilka lat wcześniej do spółki z Hitlerem stworzył warunki, w których wybuchł on już w latach czterdziestych. Jeszcze w szkole uczono mnie, że gdyby nie pakt Ribbentrop-Mołotow II wojna światowa byłaby niemożliwa. A przecież dopiero w takich warunkach zdziczenia i zezwierzęcenia stworzonych przez Hitlera i Stalina, Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów mogła wprowadzić w życie swój szatański plan. Gdyby nie chaos wojenny wszelką próbę czystek sprowokowanych przez OUN polskie wojsko stłumiłoby w co najwyżej w kilka dni. Sposób, w jaki Jakub Korejba opisuje wydarzenia historyczne w swojej publicystyce przypomina to, co w robi znany ukraiński apologeta UPA Wołodymyr Wiatrowycz. Badacz ten niemal zupełnie odrzuca setki relacji ustnych świadków jako niepewne, nadając absolutny charakter dokumentom wytworzonym przez UPA. Podobnie Korejba, geopolityczne "dokonania" Stalina umiejętnie odcina od jego pozostałej działalności. I na odwrót polskie przewiny i błędy wykrawuje z całego towarzyszącego im kontekstu dziejowego. Pytania o Stalina Trudno się spierać z Jakubem Korejbą, gdy pisze, "iż to właśnie Stalin był twórcą elity społecznej nie tylko PRL-u, ale także współczesnej Polski". Biogramy polskich elit rzeczywiście mówią wszystko. Tylko trudno zrozumieć w jaki sposób ta "pożałowania godna elita" ustanowiona z nadania Stalina (który tylko ustanowił granice) sprawiła, że "Polska istnieje do dzisiaj i jest niewiarygodnym przejawem historycznego sukcesu" Nie wiem, co według Jakuba Korejby oznacza historyczny sukces. Można byłoby uznać, że ogranicza się on wyłącznie do sprawy uregulowania granic, która rzeczywiście rozwiązała sprawę mniejszości będącą stałym zarzewiem konfliktu w II Rzeczypospolitej. Ciężko, jednakże przyjąć mi tak zawężoną definicję sukcesu historycznego odcinając ją od zrujnowania elit i fizycznego wyniszczenia narodu. Aby poważnie rozmawiać na temat roli Stalina w historii Polski nie wystarczy zachłystnąć się z zachwytu nad granicami jałtańskimi. Trzeba podejmować wszystkie aspekty tego zagadnienia: polityczny, społeczny, ekonomiczny, gospodarczy i wreszcie moralny. Nie tylko można, ale trzeba zadawać pytania: w jaki sposób wyniszczenie przez Stalina kilkuset tysięcy Polaków i umożliwienie Hitlerowi zabicie kolejnych kilku milionów wpłynęło na polską tkankę narodową? W jaki sposób podziałało na życie społeczne i gospodarcze? Jak wpłynęło na elity? Jaki był los innych krajów naszego regionu dotkniętych najpierw przez nazizm, a potem przez komunizm? I jak ich tle prezentuje się Polska? Wreszcie należy rozważyć możliwie wiele scenariuszy alternatywnych, w jakich mógł się wtedy znaleźć nasz kraj. Jakub Korejba tylko prześlizgnął się po temacie elit i nie odpowiedział na żadne z pozostałych pytań. Nie rozważył też ani jednej możliwości innego biegu wypadków. Wolał odtrąbić dziejowy sukces "wujka Joe", a przy okazji trochę poszykanować złych Polaczków. Zdaję sobie sprawę, że odpowiedzi na te pytania zapewne zupełnie zburzyłyby schemat budowany z jakiś powodów przez Korejbę dlatego autor zwyczajnie wolał ich nie podejmować. Ciszej nad grobami O ile o długoterminowych korzyściach z niektórych działań Stalina dla Polski rzeczywiście można dyskutować to wezwanie do "dziękowania zbrodniarzowi" jest przekroczeniem pewnej granicy. Linię tę wyraża najzwyklejszy szacunek wobec tych, którzy przeżyli koszmar okupacji sowieckiej. Spora część spośród nas posiada przodków, którzy doświadczyli pierwszego Sowieta, trafili do łagrów bądź zginęli z rąk bolszewików. Moja babcia przeżyła pierwszą okupację sowiecką. Nazwisko jej kuzyna zamordowanego w Charkowie widnieje na liście katyńskiej. Deportacje, Gułag, Katyń, operacja polska NKWD i inne zbrodnie komunizmu zapisały się w polskiej pamięci historycznej. Stanowią symbole rzeczywistej, a nie wydumanej martyrologii polskiego narodu. Jeżeli Jakub Korejba dalej tego nie rozumie pozwolę sobie przypomnieć, że obecną Polskę pozbawioną konfliktów na tle etnicznym stworzył nie tylko Józef Stalin. Była ona również dziełem Adolfa Hitlera. W II Rzeczypospolitej konflikt polsko-żydowski był najsilniejszy zaraz obok polsko-ukraińskiego. I dopiero Führer III Rzeszy wprawiając w ruch Aushwitz, Brzezinkę, Sobibór, Bełżec, Majdanek i inne fabryki śmierci ostatecznie go zlikwidował. I ciekaw jestem czy wobec tego Jakub Korejba będzie się wkrótce zastanawiał czy powinniśmy podziękować Hitlerowi. Mam szczerą nadzieję, że jednak nie. Wówczas da tylko po raz kolejny dowód podwójnych standardów, których się trzymał pisząc swój tekst. Jeżeli z kolei odpowie pozytywnie wówczas pewne będzie, że upiorny cytat Józefa Stalina "śmierć jednego człowieka to tragedia. Śmierć milionów ludzi to statystyka" przeżył swojego autora o sześćdziesiąt lat. Marek Wojnar jest doktorantem w Zakładzie Historii Europy Wschodniej Instytutu Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Publicysta portalu internetowego "Nowej Europy Wschodniej"