Brytyjski rząd deklaruje, że w ostatnich miesiącach działaniami systemu chce dotrzeć do grup najbardziej zagrożonych, czyli tych, którzy mogą nie umieć wypełnić wniosku albo nawet nie wiedzieć, że jest to ich obowiązek. W sprawie "settled status" rząd deklaruje ostrożny optymizm. - Oceniamy, że wnioski wypełniło już 3/4 obywateli unijnych, a do końca zostało jeszcze siedem miesięcy - powiedział Polskiemu Radiu Kevin Foster, sekretarz stanu do spraw migracji w brytyjskim MSW.Trudno jednak precyzyjnie ocenić postępy, bo nie wiadomo, ilu Polaków czy Bułgarów mieszka w Królestwie. Dobrze ilustruje to fakt, że już dziś wniosek złożyło ponad cztery mln unijnych obywateli. Teoretycznie to imponujące przekroczenie normy, bo liczba wniosków byłaby większa niż... liczba wszystkich obywateli UE na Wyspach. Tę rząd szacuje na ponad trzy i pół mln.Kevin Foster przyznaje, że na ostatniej prostej rządowi zależy, by dotrzeć do ludzi, którzy mogliby "wypaść poza system". - Przez następne sześć, siedem miesięcy bardzo skupimy się społecznościach bardziej zmarginalizowanych. Już teraz przekazujemy pieniądze organizacjom pracującym z bezdomnymi, czy z ludźmi, którzy prowadzą mniej uporządkowany tryb życia. Upewnimy się też, że lokalne władze wypełniają swój obowiązek, by złożyć wnioski w imieniu dzieci objętych opieką społeczną, w tym dzieci polskich - deklaruje rozmówca Polskiego Radia.Z danych wynika, że Polacy rzadziej niż inne narodowości nadsyłają swoje wnioski z Anglii. Możliwe jednak, że to dlatego, iż nasi rodacy są bardziej równomiernie rozrzuceni po całym Królestwie. - Polacy są na szczycie listy aplikujących w Szkocji. Z 204 tys. wniosków, 71 tys. pochodzi właśnie od Polaków - zwraca uwagę Kevin Foster.