Artykuł pochodzi z portalu Nowa Europa WschodniaSawczenko jest byłą ukraińską lotniczką, która trafiła do niewoli podczas walk w Donbasie. Walka o jej uwolnienie ciągnąc się niemal dwa lata jednoczyła ludzi na Ukrainie i w wielu krajach. W końcu to nie byle jaka sprawa: w rosyjskim więzieniu znalazła się oficer ukraińskich sił zbrojnych, która z bronią w ręku stawiała czoła separatystom. Alternatywne i ukazujące ją w złym świetle wersje mówiące o tym, w jaki sposób znalazła się wśród separatystów i Rosjan, pojawiały się co jakiś czas w prasie, jednak szybko schodziły na drugi plan - podobnie jak rozważania o tym, dlaczego pilotka wstąpiła do ochotniczego batalionu Ajdar. Dziś staje się coraz bardziej zrozumiałym, że Kreml bardzo sprawnie rozegrał sprawę lotniczki. Rosyjskie podchody w "poddawanie się" miały sens: Sawczenko powróciła na Ukrainę nie tylko posiadając mandat deputowanej, tytuł Bohatera Ukrainy i status członka ukraińskiej delegacji do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, ale również ciesząc się ogromnym społecznym zaufaniem, będąc być może jedynym ukraińskim politykiem posiadającym wyższy ranking pozytywny niż negatywny. Kreml polega na swoich sprawdzonych agentach wpływu, ale również nie ma nic przeciwko rekrutowaniu nowych. Była więźniarka Sawczenko nie zdecydowała się na terapię psychologiczną, zamiast tego podwinęła rękawy i rzuciła się w wir roboty, aby nadrabiać stracony czas. Już latem 2016 roku wygłosiła szereg oświadczeń, które poważnie nadwątliły jej wiarygodność: wzywała do "zrozumienia Donbasu", twierdziła, że na wschodzie kraju przeciwko ukraińskim żołnierzom walczą także zwykli ludzie. Nie zgadzała się też na to, aby liderów separatystów, Ihora Płotnickiego i Ołeksandra Zacharczenkę, postrzegać jako terrorystów. Stanowisko, jakie publicznie zajmowała, wpisywało się w rosyjską narrację o tym konflikcie - z tą tylko różnicą, że głosiła je osoba, która dla milionów Ukraińców była moralnym autorytetem. Takie nerwowe i gwałtowne zachowanie kosztowało Sawczenko utratę popularności i w dużej mierze utratę perspektyw na zrobienie kariery w polityce. Sugerowało również, że za lotniczką mogą stać lalkarze, którym bardzo się śpieszy. Wątpię, że sama Sawczenko podpisała dokumenty o współpracy z rosyjskimi służbami specjalnymi. Bardziej prawdopodobne, że w więzieniu stworzono atmosferę, która osłabiła mesjanistyczne zapędy dziewczyny. Gdy tego dokonano, można było wypuścić ją na wolność i otoczyć "właściwymi doradcami" (wokół niej jest wiele ludzi Wiktora Medwedczuka - bliskiego człowieka Władimira Putina) oraz podsunąć odpowiednie rzeczy do roboty. Sawczenko zdołała nie tylko przyczynić się do "uczłowieczenia" separatystów, ale osobiście spotkała się na początku grudnia 2016 roku z dwójką ich liderów w Mińsku. Nie ma w tym niczego dziwnego: Kreml stara się stworzyć trójstronną grupę negocjacyjną-fałszywkę (Sawczenko reprezentująca Kijów, Płotnicki i Zacharczenko reprezentujący Moskwę i separatystów), która powinna w przestrzeni medialnej zająć miejsce istniejącego już formatu, tworzonego przez Ukrainę, Rosję i OBWE. Aby zwiększyć "autorytet" tej pierwszej, bojownicy wypuścili na wolność dwie przetrzymywane w niewoli kobiety. Ze swojej strony była lotniczka bez zgody ukraińskich służb upubliczniła spis jeńców, przez co utrudniła zresztą proces ich wymiany. Czara goryczy dla ukraińskich polityków się przelała, zaczęto odbierać Sawczenko stanowiska: usunięto ją ze składu delegacji do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, wyrzucono z parlamentarnej frakcji Batkiwszczyny, straciła także funkcję w Komitecie do spraw Bezpieczeństwa i Obrony w Radzie Najwyższej. Od niedawna najpopularniejsza polityk odpowiada ostrymi oświadczeniami o utworzeniu ruchu RUNA, w którego programie można odnaleźć idee z dawnych inicjatyw Wiktora Medwedczuka. Pozbawienie lotniczki tytułu Bohatera Ukrainy i mandatu deputowanej nie jest dziś możliwe. Historia szybkiego wzlotu i trwającego spadku popularności Nadieżdy Sawczenko to znakomita ilustracja reguł, jakimi rządzi się wojna hybrydowa - w tej ostatniej niewiele jest niepodważalnych wartości, a moralne autorytety mogą okazać się wrogimi agentami wpływu. W Unii Europejskiej powinno się uważnie studiować ten problem, ponieważ również wielu jej członków jest dziś narażonych na oddziaływanie Kremla. Może i Moskwa nie ma w tych krajach swoich "Nadieżd", ale będzie sięgała po podobne metody - Rosja lubi się powtarzać, jeśli widzi, że podejmowane działania przynoszą rezultaty. Jewhen Mahda Przełożył Zbigniew Rokita Jewhen Mahda jest ukraińskim politologiem i publicystą "Nowej Europy Wschodniej"