Husajn jest sądzony w Iraku w związku z masakrą mieszkańców Dudżailu. Grozi mu kara śmierci. Proces został wznowiony po dwóch tygodniach przerwy. Tym razem były iracki przywódca zachowywał się spokojnie. Wcześniej krzyczał na prokuratora i sędziów, by "poszli do diabła". - Nie ma miejsca na moim ciele, na które nie spadłyby razy. Ich ślady mam wszędzie - mówił przed Trybunałem. Amerykanie schwytali Saddama Husajna dwa lata temu. Od tej pory były iracki dyktator jest pod ich strażą. Sądzić go może jednak iracki trybunał. Prokuratorzy oskarżają byłego prezydenta i jego siedmiu współpracowników, że z zemsty za zamach na Saddama kazali zabić 148 mieszkańców Dudżailu oraz torturować ich rodziny. W trwającym od 19 października procesie udało się na razie przesłuchać 10 świadków. W trakcie środowych zeznań kolejnego świadka Saddam poprosił trybunał o krótką przerwę na modlitwę. Choć świadek wyraził na to zgodę, sędzia polecił mu, by kontynuował zeznania. Wtedy Saddam zamknął oczy i jak się zdaje modlił się siedząc w fotelu w boksie dla oskarżonych. Pierwszym świadkiem był w środę mężczyzna, który w roku 1982 miał czternaście lat. Gdy powiedział sądowi: "W 1982, kiedy Saddam zjawił się w Dudżailu...", były dyktator zawołał: "Saddam, a jak dalej!?", protestując, że nie okazano mu należnego szacunku. Sąd zapytał wtedy świadka, kogo dokładnie miał na myśli, na co ten odparł: "Chodzi mi o byłego prezydenta Iraku". W tym samym czasie, gdy w Bagdadzie wznowiono proces Hussajna, w Tikricie, rodzinnej miejscowości byłego prezydenta Iraku, demonstrowało kilkuset jego zwolenników. "Saddamie, Ameryka drży na dźwięk twego imienia!" - wołali manifestanci. Inni krzyczeli: "Saddam to duma Arabów!". W pochodzie niesiono portrety Saddama Husajna. Irackie siły bezpieczeństwa nie interweniowały i nie doszło do żadnych incydentów. We wtorek w szyickim mieście Amara na południu Iraku tłum szyitów domagał się przyspieszenia procesu i kary śmierci dla byłego dyktatora. Skandowano: "Śmierć Saddamowi!".