Co najmniej 20 osób zginęło po przejściu Irmy przez kilkadziesiąt niewielkich wysp karaibskich. Fala powodziowa zalewała przybrzeżne rejony, a wiatr łamał drzewa jak zapałki, przewracał samochody i niszczył budynki. Tysiące osób pozostało bez dachu nad głową. W ciągu ostatniej doby Irma nieznacznie osłabła. Nadal jednak jest bardzo groźnym huraganem czwartej kategorii z wiatrem o prędkości 240 kilometrów na godzinę oraz trzymetrową falą powodziową. Na Florydzie na trasie huraganu znajdzie się 6 milionów Amerykanów. 600 tysięcy dostało nakaz ewakuacji. "To katastroficzny sztorm jakiego nasz stan jeszcze nie widział. Możecie odbudować domy i odzyskać własność, ale nie przywrócicie życia swoim rodzinom" - mówił gubernator Florydy Rick Scott. Irma uderzy w południe Stanów Zjednoczonych w niedzielę. Jednak już jutro do karaibskich Wysp Podwietrznych dotrze Jose, który jest już huraganem czwartej kategorii. Nie powinien on jednak kierować się w stronę Zatoki Meksykańskiej i stałego lądu tylko wróci z powrotem nad Atlantyk.