Gustav wprawdzie osłabł nieco i jest już huraganem 2. kategorii (Katrina - 3. kategorii w momencie uderzenia), ale wiatr wieje z prędkością około 180 km na godzinę i może spowodować ogromne spustoszenia w Luizjanie i sąsiednich stanach nad Zatoką Meksykańską. Alarm ogłoszono nawet dla Florydy. W Nowym Orleanie przewiduje się podniesienie poziomu wód rzeki Mississippi oraz otaczających miasto kanałów i jezior do 3 lub nawet 5 metrów. Woda przelewa się już przez jeden z kanałów przemysłowych i niektóre części miasta zostały zalane, ale nie doszło do przerwania wałów przeciwpowodziowych. Nowy Orlean leży w depresji. Eksperci powiedzieli w telewizji CNN, że ewentualna powódź prawdopodobnie nie będzie tak wielka jak ta, do której doszło w wyniku Katriny w 2005 r. W odróżnieniu od tamtego kataklizmu zdążono tym razem ewakuować niemal wszystkich mieszkańców Nowego Orleanu. Pozostali tylko ci, którzy uparli się, że nie opuszczą swoich domów. Władze miasta ostrzegły, że są zdani wyłącznie na siebie. W sumie z zagrożonych terenów wybrzeża Zatoki Meksykańskiej ewakuowało się w czasie weekendu ponad 2 miliony ludzi. Przygotowano dla nich prowizoryczne noclegi głównie w Teksasie. W Luizjanie około 300.000 osób jest pozbawionych prądu elektrycznego wskutek zerwania sieci przesyłowych. W porcie w Nowym Orleanie huragan uderzył w terminal, do którego przypływają tankowce przywożące ropę naftową do USA. Terminal ten przyjmuje 56 procent całego importu zagranicznej ropy. Cena ropy poszła w górę w przewidywaniu zniszczeń, ale kiedy okazało się, że Gustav ma mniejszą siłę, ponownie spadła. Huragan skłonił Republikanów do zasadniczego "okrojenia" przedwyborczej konwencji partyjnej, która rozpoczyna się w poniedziałek po południu (czasu lokalnego) w Minneapolis-St.Paul. Z przyjazdu na ten zjazd zrezygnował prezydent George W. Bush i wiceprezydent Dick Cheney, którzy mieli się tam pojawić w niedzielę. Bush wybrał się do Teksasu, który też jest zagrożony żywiołem.