Paryż zamierza zakazać działalności i rozwiązać stowarzyszenie pod nazwą "Wspólnota Walki z Islamofobią we Francji" (CCIF). Wydano w tej sprawie specjalny dekret. Wpisuje się to w szersze działania władz francuskich, które wzięły na celownik organizacje podejrzewane o to, że pod płaszczykiem działalności humanitarnej prowadzą ożywioną indoktrynację ideologią zradykalizowanego islamu lub zbierają fundusze na wspieranie islamistów. Według HRW decyzja francuskiego rządu zagraża swobodom obywatelskim. Nowy kurs władz Sygnał do podjęcia nowych kroków wobec radykalnego islamu dał prezydent Emmanuel Macron. Szef V Republiki stwierdził, że nadeszła najwyższa pora, aby w laickim społeczeństwie francuskim, w którym każdy może wyznawać taką religię, jaką chce, nie było miejsca na radykalne nurty. Zapowiedział między innymi wydalanie z kraju osób podejrzanych o hołdowanie ideologii dżihadu i islamizmu, jeśli nie mają prawa pobytu we Francji. Zwalczane będą wszelkie przejawy "separatyzmu". Ekstradycja do krajów pochodzenia dotyczyć ma także imamów, głoszących radykalne poglądy. Duchowni muzułmańscy będą kształceni w szkołach publicznych, opartych na zasadach republikańskich. Emmanuel Macron rozmawiał na ten temat z częścią europejskich partnerów i wysłał do Włoch i państw Maghrebu ministra spraw wewnętrznych Geralda Darmanina, który na początku grudnia nazwał "Wspólnotę Walki z Islamofobią we Francji" (CCIF) "wrogiem Republiki", zarzucając organizacji "szerzenie propagandy radykalnego islamu". Wkrótce potem na forum Zgromadzenia Narodowego opozycja republikańska zażarcie broniła propozycji zmiany w konstytucji, która z jednej strony miałaby potwierdzić "laicki charakter państwa francuskiego, a z drugiej umożliwić skuteczną walkę z separatyzmem". Pod lupą władz znalazła się działalność 76 meczetów. Nie wyklucza się, że zostaną one zamknięte. Rząd chce iść dalej i zapowiada przyjęcie na Radzie Ministrów 9 grudnia propozycji kolejnych środków zwalczania "ekstremizmu islamskiego". W "Prawie dotyczącym wartości republikańskiej" ma się znaleźć zapis o zwiększeniu uprawnień wszystkich organów i instytucji, zajmujących się kwestiami bezpieczeństwa narodowego. Chcą zaskarżyć stanowisko rządu do sądu Zdaniem Kartika Raja, badacza w departamencie Europy Zachodniej w Human Rights Watch, "likwidacja organizacji, które celem jest pomoc muzułmanom prześladowanym ze względu na swoje poglądy, rodzi obawy, że przyczyni się to do wzrostu antymuzułmańskich nastrojów". - To bardziej sprawia wrażenie oskarżenia i obarczania winą tej części społeczeństwa, zapominając o istniejącej dyskryminacji - dodaje. Jego zdaniem wiele prześladowanych osób "będzie się obawiało złożyć w sądach czy na policji skargi na szykany, jakie je spotykają, ze względu na to, że są muzułmanami". Według Human Rights Watch "CCIF spełnia ważną rolę w dokumentowaniu postępowania władz, które - pod pozorem zwalczania terroryzmu - mają podejmować kroki dyskryminujące społeczność muzułmańską". "Wspólnota Walki z Islamofobią we Francji" nie zamierza biernie przyjmować decyzji o rozwiązaniu stowarzyszenia, lecz chce zaskarżyć stanowisko rządu do sądu. Jej zdaniem taki krok narusza europejskie ustalenia. "Globalne bezpieczeństwo" "Globalnym bezpieczeństwem" nazwano nowe prawo, wzbudzające wiele kontrowersji we francuskim społeczeństwie, szczególnie w kręgach obrońców praw człowieka i swobód obywatelskich. Chodzi o artykuł 24, który przewiduje kary dla osób filmujących i rozpowszechniających w sieci na przykład wideo pokazujące policję w trakcie operacji przeciwko manifestantom. To reakcja na bulwersujący opinię publiczną obraz, na którym można zobaczyć pięciu funkcjonariuszy znęcających się w brutalny sposób nad czarnoskórym, muzułmańskim producentem muzyki. Cała piątka została zawieszona przez przełożonych i stanie przed sądem. Według francuskiego socjologa Oliviera Filleule'a, profesora nauk politycznych i społecznych na Uniwersytecie w Lozannie, "w tej chwili nad Sekwaną przechodzi się od utrzymywania porządku, idąc w kierunku karania za jego naruszanie". Określa on artykuł 24 mianem "szokującego i niepotrzebnego z punktu widzenia prawa". - To tylko "symbol polityczny", mający świadczyć o tym, że władze zaostrzają kurs wobec naruszania porządku publicznego podkreśla socjolog. Według organizacji humanitarnych to jeszcze jeden znak ograniczania praw człowieka. Marek Brzeziński / Redakcja Polska Deutsche Welle