W środę organizacja przedstawiła szczegółowy raport na ten temat. Dokumentuje w nim przypadki naruszenia prawa przez organy, mające go strzec. Według HRW meksykańskie służby bezpieczeństwa zatrzymywały ludzi bez nakazu przy punktach kontrolnych, w domach, zakładach pracy, czy miejscach publicznych. Gdy rodziny pytały o swych krewnych, władze zaprzeczały zatrzymaniom lub proponowały szukanie bliskich na posterunkach albo bazach wojskowych. HRW krytykuje byłego prezydenta Meksyku Felipe Calderona, zarzucając mu ignorowanie problemu, nazwanego przez organizację "najpoważniejszym kryzysem wymuszonych zaginięć w Ameryce Łacińskiej od dziesięcioleci". Organizacja wzywa władze Meksyku do odnalezienia zaginionych. Według raportu następca Calderona, Enrique Pena Nieto powinien podjąć natychmiastowe działania "w przypadkach, gdy ludzie byli zatrzymywani wbrew woli i ich los pozostaje nieznany". Raport zwraca też uwagę, iż członkowie służb bezpieczeństwa w niektórych przypadkach współpracowali z przestępcami: zatrzymywali ofiary i przekazywali je gangsterom. Powołuje się na incydenty, w których śledczy wymuszali okup od rodzin ofiar. W dokumencie podkreśla się, że organy ochrony prawa często nie podejmują nawet podstawowych kroków, takich jak wyśledzenie telefonu komórkowego albo historii rachunku bankowego, w celu odnalezienia zaginionych. HRW zaleca władzom Meksyku zmianę procedur bezpieczeństwa, w tym natychmiastowe kierowanie zatrzymanych do prokuratorów, a nie przetrzymywanie ich na posterunkach policji, czy bazach wojskowych.