W najnowszym raporcie Human Rights Watch cytuje zeznania dziewięciorga świadków, którzy stali po palestyńskiej stronie granicy 14 maja, gdy doszło do najostrzejszych starć. Twierdzą oni, że izraelscy żołnierze strzelali do nich ostrą amunicją, mimo iż Palestyńczycy stali w odległości od płotu granicznego i w żaden sposób nie zagrażali bezpieczeństwu żołnierzy. Wojskowi mieli strzelać zarówno w nogi, jak i w klatki piersiowe i głowy Palestyńczyków. Wśród rannych mieli być dziennikarze, wolontariusze obrony cywilnej, którzy usiłowali ratować wcześniej postrzelonych, a także dzieci. Świadkowie twierdzą, że żadna z rannych osób nie miała ze sobą broni. Jedna z osób zabitych miała zostać zastrzelona, gdy była transportowana na noszach w kierunku pobliskiej karetki. Kto poniesie odpowiedzialność? Human Rights Watch twierdzi, że strzelanie ostrą amunicją w kierunku cywilów, którzy nie zagrażali żołnierzom, jest zbrodnią wojenną. Organizacja podkreśla w raporcie, że ONZ oraz międzynarodowe trybunały powinny pociągnąć do odpowiedzialności zarówno szefów armii, którzy wydawali żołnierzom rozkazy jak i izraelskich polityków, w tym premiera Netanjahu, który miał według Human Rights Watch, zgodzić się na strzelanie ostrą amunicją do Palestyńczyków. "Marsz Powrotu" Od końca marca w każdy piątek Palestyńczycy z Gazy zbierają się przy płocie granicznym między palestyńską enklawą a Izraelem. Pokojowe w założeniu demonstracje nazwane zostały “Marszem Powrotu". Mieszkańcy Gazy domagają się zwrotu ziem, zabranych im w ciągu ostatnich dekad przez Izrael. W czasie cyklicznych demonstracji izraelskie wojsko wielokrotnie otwierało ogień do Palestyńczyków. W sumie w starciach zginęło ponad 100 Palestyńczyków. Izraelskie wojsko twierdzi, że demonstracje są prowokacją ze strony rządzącego Strefą Gazy radykalnego Hamasu.