Data ta oznacza kres brytyjskiego panowania kolonialnego na świecie, a także początek wielkiego eksperymentu, ogłoszonego przez chińskiego lidera i wizjonera Deng Xiaopinga - "jednego kraju dwu systemów". Gdy po trudnych 22 rundach rokowań ówczesny premier ChRL Zhao Ziyang i premier W. Brytanii Margaret Thatcher w grudniu 1984 roku podpisywali w Pekinie brytyjsko-chińską Wspólną Deklarację w sprawie przekształcenia Hongkongu w Specjalny Administracyjny Region Chin (SARC) na okres 50 lat, pojawiły się wątpliwości, czy Chiny dotrzymają zobowiązań, gwarantujących polityczną i gospodarczą autonomię byłej kolonii. Po podpisaniu deklaracji, w latach 1984-95 z Hongkongu wyjechało ponad 528 tys. mieszkańców, wywożąc ze sobą część kapitałów. Obawy co do przyszłości SARC nabrały też nowego wymiaru po masakrze na pekińskim placu Tiananmen w 1989 roku. Faktycznie jednak czarny scenariusz się nie sprawdził. Według Indeksu Swobód Gospodarczych, Hongkong nadal pozostaje jedną z najbardziej wolnych gospodarek na świecie, znajdując się w czołówce najbardziej liberalnych systemów ekonomicznych. Według Institute of Management Development z Lozanny, hongkońska gospodarka pod względem konkurencyjności znajduje się dziś na trzecim miejscu na świecie; Chiny z miejsca 18 awansowały w ubiegłym roku na 15, a Tajwan spadł z 17 na 18. W SARC mieszka obecnie ponad 86 tysięcy ludzi o majątku wartym więcej niż milion dolarów. Była kolonia brytyjska stała się głównym inwestorem w Chinach - łącznie Hongkong ulokował w ChRL ponad 200 miliardów dolarów. Potrafił się także oprzeć wielkiemu kryzysowi finansowemu w Azji, który wybuchł niemal dokładnie w momencie powrotu kolonii do Chin. Dziś Hongkong przeniósł 80 procent swego przemysłu na chińskie terytorium, głównie do prowincji Guangdong, co stało się zresztą przyczyną nagłego wzrostu bezrobocia i kłopotów pierwszego administratora SARC. Dziś bezrobocie utrzymuje się na poziomie około 6-7 procent. Hongkong wraz ze swymi kapitałami, a przede wszystkim wytrawną kadrą menedżerską - chętnie zatrudnianą w Chinach - pozostaje dziś jedną z ważnych sił napędowych dynamicznie rozwijającej się chińskiej gospodarki, a także procesów modernizacji Chin. Hongkońska minikonstytucja - Ustawa Zasadnicza (Basic Law) - chroni prawa obywatelskie i demokratyczne. Część elit pekińskich usiłuje co jakiś czas podważać te zasady, przedstawiając własne "interpretacje" Ustawy, mające prowadzić do ograniczenia swobód w SARC. Taką próbę podjęto w 2003 roku, usiłując przeforsować w Hongkongu tzw. Artykuł 23, faktycznie wymierzone przeciwko demokratycznej opozycji kontrowersyjne prawo, zakazujące "działalności wywrotowej". Na ulice Hongkongu wyszło wówczas ponad pół miliona ludzi, protestujących przeciwko ograniczeniom. Pekin został zmuszony do wycofania się z inicjatywy. Nie rozwiązano nadal kwestii bezpośrednich wyborów do hongkońskiego parlamentu - Legco. Chiny mimo składanych co jakiś czas obietnic, odkładają na czas nieokreślony wprowadzenie pełnych bezpośrednich wyborów. W grę wchodzą tu przede wszystkim obawy, związane z umocnieniem sił prodemokratycznych w Hongkongu, a także stworzeniem niebezpiecznego dla komunistycznych władz w Chinach precedensu dla chińskich prowincji. Hongkong - centrum promieniującej na Chiny nowoczesnej gospodarki, może bowiem stać się także impulsem zasadniczej reformy politycznej w samych Chinach. W przeciwieństwie do ChRL istnieje tu bowiem prężna, zahartowana w działaniu opozycja polityczna. I chociaż przed 10 laty liderzy chińscy obiecywali pełne, bezpośrednie wybory w Hongkongu w 2004 roku, ostatecznie do nich nie doszło. Prezydent Hu Jintao na kilka dni przed zbliżającą się rocznicą deklarował tylko, iż hongkońska demokracja winna "postępować stopniowo". Mimo propagandowych nacisków ze strony Chin, wśród mieszkańców Hongkongu - społeczności, która zdobyła umiejętność przystosowania się i funkcjonowania w trudnych warunkach kolonialnych rządów brytyjskich - przeważa poczucie własnej odrębności. Właśnie to poczucie sprawiło, że setki tysięcy ludzi co roku oddają w Hongkongu hołd ofiarom Tiananmenu i wychodzą masowo na ulice by protestować przeciwko pekińskiej "interpretacji" prawa. Przywódca Partii Demokratycznej Martin Lee, jeden z 30 bezpośrednio wybranych 60 deputowanych do Legco, uważa że jednak dopiero bezpośrednie wybory będą gwarancją utrzymania obecnego statusu terytorium. W wywiadzie, przekazanym przez brytyjską sieć BBC powiedział: "Obecnie stan swobód obywatelskich w Hongkongu nie jest najgorszy. Jak długo jednak będziemy mogli zachować te swobody bez demokracji? Chiny muszą pozwolić nam na rozwijanie demokracji, gdy zaś zobaczą jak system ten sprawdza się u nas mogłyby go skopiować u siebie". - Hongkong, chociaż nadal niedemokratyczny, wciąż jest liberalną, otwartą i pluralistyczną społecznością - ocenił w ostatnich dniach w wywiadzie udzielonym londyńskim mediom ostatni brytyjski gubernator kolonii Chris Patten.