W niedzielę rano otwarto 45 z 93 stacji metra. "W wyniku aktów wandalizmu część stacji musi pozostać zamknięta. Musimy mieć więcej czasu na niezbędne naprawy" - wyjaśnił przedstawiciel operatora. Ruch metra w Hongkongu wstrzymano w piątek wieczorem, gdy podczas zamieszek demonstranci niszczyli witryny sklepowe, podpalali oddziały banków i stacje podziemnej kolei, a policja postrzeliła 14-latka ostrą amunicją. Piątkowe protesty rozpoczęły się tuż po ogłoszeniu przez szefową administracji Hongkongu Carrie Lam zakazu zakrywania twarzy podczas demonstracji. Lam skorzystała przy tym ze starych, niestosowanych od ponad pół wieku przepisów, dających jej szczególne uprawnienia w "sytuacji kryzysowej lub zagrożenia publicznego". Dzięki nim mogła wprowadzić zakaz z pominięciem parlamentu. Protesty przeciwko temu zakazowi oraz wykorzystaniu przez rząd regulacji kryzysowych trwały również w sobotę. Setki zamaskowanych demonstrantów utworzyły po południu żywy łańcuch w dzielnicy Tsim Sha Tsui na półwyspie Koulun. Setki innych, w tym wielu z maskami na twarzach, maszerowało w dzielnicy Causeway Bay na wyspie Hongkong. Masowe protesty w Hongkongu trwają niemal bez przerwy od prawie czterech miesięcy. Carrie Lam obiecała niedawno, że wycofa kontrowersyjny projekt nowelizacji prawa ekstradycyjnego, który je wywołał, ale nie przychyliła się jednak do żadnego z pozostałych postulatów protestujących. Żądają oni między innymi demokratycznych wyborów władz regionu oraz niezależnego śledztwa w sprawie działań rządu i policji, którą oskarżają o brutalność.