Liczenie ofiar wtorkowego pożaru zakończyło się w czwartek. Pracę lekarzy sądowych utrudniał stan zwłok; większość z nich była kompletnie zwęglona. Według straży pożarnej około 100 więźniów spaliło się żywcem. Podczas pożaru dochodziło do dramatycznych scen, kiedy ludzie usiłowali wydostać się zza krat, a strażnicy nie mogli znaleźć kluczy. Wiele osób zginęło, trzymając się krat w oknach, inni udusili się dymem; niektórzy próbowali ratować życie, wchodząc do wanien i pod prysznice - relacjonował świadek wydarzeń. Część ocalałych trzeba było hospitalizować. Więźniowie, którzy nie odnieśli obrażeń, znajdują się obecnie w nieujawnionym miejscu, skąd zostaną przewiezieni do innego zakładu karnego. Rząd Hondurasu opłacił transport dla rodzin ofiar do Tegucigalpy oraz ich zakwaterowanie w stolicy do czasu zidentyfikowania wszystkich ofiar. Władze wszczęły śledztwo w sprawie pożaru. Prezydent Porfirio Lobo Sosa zawiesił w obowiązkach cały personel więzienia, aby ułatwić pracę śledczym. "Ustalimy, kto jest odpowiedzialny za tę straszną tragedię" - zapewnił szef państwa w oświadczeniu transmitowanym przez radio i telewizję. Pożar wybuchł we wtorek około godz. 23 czasu lokalnego (w środę około godz. 6 czasu polskiego). Jego przyczyną było najprawdopodobniej zwarcie w instalacji elektrycznej w jednym z dwóch bloków lub celowe podpalenie materaca przez grupę osadzonych. W przepełnionym więzieniu przebywało 853 więźniów, znacznie więcej, niż przewidziano w nim miejsc dla osadzonych - powiedział szef honduraskiego komitetu praw człowieka Ramon Custodio. Według ONZ Honduras ma najwyższą stopę morderstw na świecie. Wyniosła ona ponad 80 zabójstw na 100 tys. mieszkańców w 2009 roku, 16 razy więcej niż w USA - wynika z zeszłorocznego raportu ONZ. W Hondurasie są 24 więzienia, przeznaczone dla 8 tys. osób, jednak obecnie przebywa w nich ok. 13 tys. ludzi. W 2004 roku pożar w więzieniu w San Pedro Sula, drugim co do wielkości mieście Hondurasu, pochłonął 107 ofiar śmiertelnych.