Wcześniejsze informacje mówiły o co najmniej 272 ofiarach pożaru, który wybuchł w środę rano w więzieniu w mieście Comayagua, 80 km od stolicy Hondurasu Tegucigalpy. Według władz pożar ten był jednym z najtragiczniejszych od dziesięcioleci w Ameryce Łacińskiej. Pożar wybuchł we wtorek około godz. 23 czasu lokalnego (w środę około godz. 6 czasu polskiego). Jego przyczyną było najprawdopodobniej zwarcie w instalacji elektrycznej w jednym z dwóch bloków cel - powiedział Mejia. Jak podał szef honduraskiego komitetu ds. praw człowieka Ramon Custodio, w przepełnionym więzieniu w Comayagua przebywało 853 więźniów, znacznie więcej, niż przewidziano w nim miejsc dla osadzonych. Według rzecznika straży pożarnej Josuego Garcii około 100 więźniów spaliło się żywcem lub zadusiło w celach. Dochodziło do straszliwych scen, kiedy ludzie usiłowali wydostać się zza krat, a strażnicy nie mogli znaleźć kluczy. Lokalni strażacy mówili, że nie mogli od razu wejść do więzienia, ponieważ było tam słychać wystrzały. Po pożarze pod bramami więzienia doszło do szturmu oburzonych krewnych ofiar, którzy przyszli, by domagać się wydania im ciał zmarłych. Ciskali kamieniami w policję i zostali rozproszeni gazem łzawiącym. Według ONZ Honduras ma najwyższą stopę morderstw na świecie. Wyniosła ona ponad 80 zabójstw na 100 tys. mieszkańców w 2009 roku, 16 razy więcej niż w USA - wynika z zeszłorocznego raportu ONZ. Często dochodzi tam do wojen gangów ulicznych nazywanych "mara", zajmujących się handlem narkotykami, napadami rabunkowi i wymuszeniami, a w więzieniach, obliczonych na przetrzymywanie 6 tysięcy ludzi, przebywa 12 500 osadzonych. W 2004 roku pożar w więzieniu w San Pedro Sula, drugim co do wielkości mieście Hondurasu, pochłonął 107 ofiar śmiertelnych.