Tymczasem prezydent Wenezueli Hugo Chavez ostrzegł w niedzielę tymczasowe władze Hondurasu, że "są odpowiedzialne przed całym światem" za bezpieczeństwo obalonego prezydenta tego kraju Manuela Zelayi po jego ewentualnym powrocie. Lewicowy prezydent Wenezueli, który uważa Zelayę za swojego sojusznika, życzył mu "powodzenia w jego misji". Zelaya udał się na pokładzie wenezuelskiego samolotu z Waszyngtonu do Hondurasu. Obalony w rezultacie wojskowego zamachu stanu prezydent Hondurasu wcześniej apelował o umożliwienie mu lądowania. Nowe władze Hondurasu, które nie zostały uznane przez społeczność międzynarodową, nie wydały jednak zgody na lądowanie maszyny. W niedzielę na lotnisku w stolicy Hondurasu Tegucigalpie doszło do starć zwolenników obalonego prezydenta z policją, która użyła gazu łzawiącego. Według wstępnego bilansu ofiar, dwie osoby poniosły śmierć, a dwie dalsze zostały ranne. Chavez, który jest byłym spadochroniarzem, oświadczył podczas parady wojskowej w Caracas, z okazji święta niepodległości Wenezueli, że "gdyby służył w armii Hondurasu to już ten nielegalny rząd byłby obalony".