- Napływ (uchodźców) rozpoczął się już wiosną 2015 roku, na długo przed deklaracją Niemiec o otwarciu granicy - powiedział Hollande. - Przypomnijmy sobie, jak emocjonalna była debata publiczna we wrześniu, gdy na plaży znaleziono zwłoki małego chłopca Aylana Kurdi - dodał prezydent Francji. - Przyczyną tych dramatów jest sytuacja w Syrii, ataki lotnicze reżimu, okrutne czyny tzw. Państwa Islamskiego - podkreślił Hollande w rozmowie z niemieckim tabloidem. Na początku września 2015 roku Merkel zdecydowała o otwarciu granicy dla uchodźców z Syrii koczujących od wielu dni na dworcu w Budapeszcie. Jej krytycy uważają, że ta podjęta bez konsultacji decyzja zachęciła mieszkańców z krajów Bliskiego Wschodu do masowej migracji do Europy. Prezydent Francji opowiedział się za wspólną polityką europejską wobec uchodźców. - W 2016 roku nie może powtórzyć się to, co miało miejsce w 2015 roku - zaznaczył. - Odpowiedź (na kryzys) musi być odpowiedzią europejską. Każde inne rozwiązanie oznaczałoby koniec Schengen i powrót do granic narodowych, co byłoby krokiem wstecz - podkreślił Hollande. "To byłby koniec takiej UE, do jakiej dążą Niemcy i Francja" Jego zdaniem perspektywa niebezpiecznego rozwoju wydarzeń "była jeszcze przed kilkoma dniami zupełnie realna". Kilka krajów podjęło decyzje na własną rękę. - To byłby koniec takiej UE, do jakiej dążą Niemcy i Francja, koniec wspólnej odpowiedzialności i solidarności - tłumaczył prezydent. Hollande ocenił, że Unia Europejska działała zbyt opieszale, lecz w końcu znalazła "globalną i jednomyślną odpowiedź". Odpowiadając na pytanie, dlaczego Francja przyjmie tylko 30 tys. uchodźców, podczas gdy Niemcy wpuściły do kraju ponad milion osób, Hollande wyjaśnił, że w rzeczywistości liczba imigrantów będzie większa. Liczba osób ubiegających się o azyl we Francji przekroczyła w 2015 roku 80 tys. - zaznaczył prezydent. Wywiad z Hollande'em ukazał się w przeddzień niemiecko-francuskich konsultacji międzyrządowych, które odbędą się tym razem we francuskim mieście Metz.