Na spotkaniu z dziennikarzami Leers podsumował rozmowy, które prowadził w Warszawie z ministrem ds. europejskich Mikołajem Dowgielewiczem, ministrem pracy Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem oraz sekretarzem stanu w MSW Piotrem Stachańczykiem. "Mój rząd (...) i parlament uważa obecność polskich pracowników za atut dla naszego społeczeństwa. (...) Większość pracowników-imigrantów to ciężko pracujący obywatele UE. Podkreśliłem (podczas rozmów ze stroną polską - red.), że cenimy ich wkład w nasze społeczeństwo" - podkreślił minister. Jednak, jak dodał, należy dyskutować też o negatywnych aspektach. "Musimy brać pod uwagę, że obecnie przybysze z Europy Środkowo-Wschodniej, zwłaszcza Polacy, są największą grupą nowych imigrantów w społeczeństwie holenderskim. W niektórych przypadkach widzimy problemy, takie jak nadużywanie alkoholu (...) i rosnąca liczba wniosków o zasiłek" - mówił minister. Wskazał, że w tym roku władze Holandii oczekują 12 tys. wniosków o pomoc socjalną od imigrantów z Europy Środkowo-Wschodniej, podczas gdy w 2010 takie wnioski złożyło 5700 osób. To wciąż jest mało - przyznał - jednak "widzimy, że te liczby raptownie rosną i to nas martwi". Negatywne zjawiska wśród imigrantów "to nie tylko problemy strony holenderskiej, to musi być także problem strony polskiej" - argumentował Leers. Holendrzy, jego zdaniem, przekonali się w ostatnich latach, że "ukrywanie tych problemów pod słowem +populizm+ nie sprawdzi się i nie doprowadzi do akceptacji grup mniejszościowych (przez społeczeństwo)". Jak relacjonował, jego rozmówcy w Warszawie zgodzili się współpracować z Holandią, by zapobiegać nadużyciom. Holendrzy przygotowali broszurę po polsku na temat praw i obowiązków w społeczeństwie holenderskim, strona polska zgodziła się pomóc w szukaniu sposobów jej dystrybucji. "Dzisiaj zainaugurowaliśmy tani, ale skuteczny kurs językowy skierowany do obywateli polskich, którzy chcą żyć w Holandii" - ogłosił minister. Wyraził przekonanie, że "mówienie po holendersku pomoże polskim rodzinom w pełniejszym uczestnictwie w społeczeństwie holenderskim i w lepszym rozumieniu się". Ponadto "rząd polski jest gotów dyskutować o aktywnym powrocie tych (imigrantów), którym nie udaje się znaleźć pracy i którzy znaleźli się w kłopotach" - poinformował Leers. Zastrzegł, że będzie się to odbywać zgodnie z przepisami europejskimi. Strony rozmawiają też o współpracy pomiędzy konfederacją agencji pracy w Holandii i jej odpowiednikiem w Polsce, by "wykorzenić nadużycia i złe praktyki" w zatrudnianiu. Leers mówił o budzącym kontrowersje portalu prawicowej Partii na Rzecz Wolności (PVV), który zbiera skargi m.in. na imigrantów zarobkowych z Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polaków. Od portalu zdystansował się w czwartek w Brukseli, lecz go nie potępił, premier Holandii Mark Rutte. "Na razie to nie jest problem Polaków mieszkających w Holandii, to jest problem Holandii i jej reputacji w Europie i będzie to jeden z kluczowych tematów dzisiejszego wieczora" - powiedział dziennikarzom w czwartek Donald Tusk przed rozpoczęciem szczytu UE. "Nigdy nie wpadłbym na ten pomysł (portalu-PAP), nie podoba mi się on i rozumiem, że ludzie mówią mi, iż czują się stygmatyzowani" - przyznał w Warszawie Leers. Podkreślił jednocześnie: "Mój rząd nie jest odpowiedzialny za inicjatywy partii reprezentowanych w parlamencie (...). Nie należy do rządu komentowanie portalu czy przepraszanie za niego. (...) Nie możecie czynić nas za niego odpowiedzialnymi". Wyraził przekonanie, że to stanowisko "udało mu się wyjaśnić" stronie polskiej. Holenderski minister argumentował, że jego kraj zetknął się ze zjawiskami, które inne państwa poznają może za dziesięć lat. "Doświadczyliśmy już drugiej i trzeciej fali migracji" - tłumaczył. Zapewnił, że Holandia "jest wciąż członkiem UE", jednak będzie sprawdzać, "jakie są możliwości manewru i rozwiązania jej problemów", w zgodzie z prawem międzynarodowym.