Prokurator Mathias Marcussen powiedział, że zbrodnie popełnione przez Szeszelja "zasługują na karę odzwierciedlającą ich ciężar i nie ma dla nich żadnych okoliczności łagodzących". - Oskarżony ponosi odpowiedzialność za cierpienia dziesiątków tysięcy ofiar, wypędzanych z domów, mordowanych, umieszczanych w obozach, torturowanych, gwałconych - mówił Marcussen. Szeszelj jest oskarżony zwłaszcza o werbowanie ochotników związanych z Serbską Partią Radykalną (SRS) i indoktrynowanie ich, aby zbrodnie popełniali "ze szczególną brutalnością". Prokuratorzy zarzucają mu zorganizowanie "powszechnego przedsięwzięcia kryminalnego" wspólnie z ówczesnym prezydentem Slobodanem Miloszeviciem i przywódcą Serbów bośniackich Radovanem Karadżiciem. Szeszelj, były wicepremier Serbii i lider SRS, odpowiada m.in. za czystki etniczne, przeprowadzone w latach 1991-1993 podczas wojen na Bałkanach. Twórca słynących z okrucieństw w Bośni i Hercegowinie oraz w Chorwacji paramilitarnych "czetników" (na wzór oddziałów monarchistycznej partyzantki z czasów II wojny światowej) nie przyznaje się do winy. 57-letniemu Szeszeljowi, uznanemu za "głównego propagandystę Wielkiej Serbii", postawiono trzy zarzuty o popełnienie zbrodni przeciwko ludzkości i sześć o zbrodnie wojenne, w tym prześladowania, deportacje, morderstwa i tortury. Szeszelj broni się sam, twierdzi, że oskarżenie to spisek mający na celu usunięcie go ze sceny politycznej. Dobrowolnie udał się do Hagi w 2003 roku, twierdząc, że jest niewinny, i zapowiadał, że ze swego procesu zrobi "cyrk". Proces rozpoczął się w listopadzie 2006 roku, lecz został przerwany, gdyż Szeszelj przez 28 dni prowadził strajk głodowy. Domagał się prawa do występowania osobiście w swojej obronie i sąd mu je przyznał. Proces rozpoczął się ponownie w listopadzie 2007 roku. W lipcu 2009 roku został skazany przez trybunał haski na 15 miesięcy więzienia za znieważenie sądu przez ujawnienie na łamach napisanej w więzieniu książki tożsamości trzech świadków, którzy pod pseudonimem zeznawali przeciwko niemu w procesie. Wielokrotnie znieważał sędziów i prokuratorów, nazywając ich hiszpańską inkwizycją. W styczniu Szeszelj zażądał od trybunału w Hadze 2 mln euro odszkodowania. Jego zdaniem, sąd utrudnia mu występowanie w roli obrońcy we własnym procesie oraz rozmyślnie przeciąga sprawę. Skarżył się też, że nie może kontaktować się z rodziną, przyjaciółmi i lekarzem. Od stycznia był kilkakrotnie hospitalizowany. Według jego partii Szeszelj cierpi na problemy z sercem.