Są to jednak wciąż jedynie przybliżone informacje - nie wiadomo, ilu ludzi znajduje się pod gruzami. Prawie setka poszkodowanych trafiła do szpitali, jedenastu z nich pozostaje na oddziale intensywnej terapii. Kilkunastu ciał wciąż nie udało się zidentyfikować. Holenderski premier Wim Kok osobiście zlecił rozpoczęcie śledztwa, mającego ustalić, co było przyczyną tragedii. Dwaj właściciele feralnej fabryki oddali się do dyspozycji prowadzących dochodzenie. Eksplozja, która wydarzyła się przedwczoraj po południu, zniszczyła budynki w promieniu czterystu metrów od fabryki. W sumie w gruzach legło prawie czterysta domów, a tysiąc zostało mniej lub bardziej uszkodzonych. Ich lokatorów ewakuowano. W pożarze po sobotnich eksplozjach spłonął też azbestowy dach lokalnego browaru. Nad miastem zawisła toksyczna azbestowa chmura. Władze zaleciły wszystkim mieszkańcom Enschede a także pobliskich Hengelo i Delden, żeby bardzo dokładnie wyprali swe ubrania i starali się, żeby azbestowy kurz, który miejscami już osiadł, ponownie nie wzbił się w powietrze.